Od kilku tygodni trwa ożywiona debata nad projektem implementującym do polskiego prawa dyrektywę prawnoautorską. Skupia się ona głównie na wprowadzeniu tantiem za odtwarzanie utworów w streamingu i VOD (w czwartek minister kultury zapowiedział, że zostaną one wprowadzone do ustawy), ale spore kontrowersje wywołuje też – jak zwykle – kwestia sztucznej inteligencji.
Dyrektywa prawnoautorska wprowadza nową formę dozwolonego użytku
Wspomniana dyrektywa wprowadza nową formę dozwolonego użytku (tj. korzystania z treści objętej prawem autorskim bez konieczności uzyskania zgody twórcy) w postaci „eksploracji tekstu i danych” (ang. text and data mining, TDM). W dyrektywie zdefiniowano go jako „wszelkie zautomatyzowane techniki mające na celu analizę tekstu i danych w formie cyfrowej w celu wygenerowania informacji, które obejmują między innymi wzorce, trendy i korelacje”. Jest to metoda coraz bardziej przydatna w nauce i biznesie. Ponieważ jednak od powstania dyrektywy minęło już pięć lat, w czasie których nastąpił gwałtowny rozwój generatywnej sztucznej inteligencji, pojawił się problem, czy te modele powinny być objęte wspomnianym wyjątkiem.
- Gdy trwały prace nad dyrektywą o prawie autorskim na wspólnym rynku cyfrowym generatywna sztuczna nie była jeszcze dostępna, mieliśmy wtedy jedynie tradycyjną sztuczną inteligencję. – mówi prof. Rafał Sikorski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza –w Poznaniu -Różnica pomiędzy jedną a drugą postacią sztucznej inteligencji jest zasadniczo taka, że ta druga pozwala na generowanie nowych treści - tekstów, obrazów, danych. Gdy wprowadzono wyjątek text and data mining to myślano jedynie o tym, że będzie on wykorzystywany przez tradycyjne systemy sztucznej inteligencji, bo tylko ta była znana. W obu przypadkach jednak zasadniczo następuję analizowanie dotychczasowych materiałów, danych i informacji w tym materiałów chronionych w prawie autorskim i ich zwielokrotnianie – dodaje.
– Już w czasie pisania dyrektywy pojawiały się pytania, czy ten wyjątek dotyczy również AI. Ale wówczas byliśmy przed erą powszechności dużych modeli językowych (LLM). Wydaje się, że, powstał konsensus, że TDM stosuje się też do technologii AI opartych na uczeniu maszynowym – mówi dr Maria Dymitruk, radca prawny z kancelarii Olesiński i Wspólnicy. – Klasyczne systemy uczenia maszynowego dokonywały zwielokrotnień utworów na dużo mniejszą skalę. Efekt ich działania nie stanowił więc „konkurencji” dla twórców. Co innego generatywna sztuczna inteligencja. Jej pojawienie się przeniosło potencjalne naruszenia praw autorskich na nowy poziom, stąd tyle powództw twórców przeciw dostawcom generatywnej AI – tłumaczy.
Dlatego polski ustawodawca zdecydował się całkowicie wyłączyć takie modele ze wspomnianego wyjątku, co przewidziano w proponowanych art. 262 i 263 ustawy o prawie autorskim. Zdaniem Związku Cyfrowa Polska taka regulacja jest jednak „bezpośrednio sprzeczna z tekstem i duchem dyrektywy oraz podważa jej cel”. Może się też przyczynić do wypchnięcia z Polski innowacji i związanych z nią inwestycji. Organizacja zwraca uwagę na szeroką definicję TDM w dyrektywie oraz na jej art. 4, który poprzez zapewnienie podmiotom praw autorskich możliwości zastrzeżenia – w odpowiedni sposób – swoich praw do korzystania z ich utworów do celów wspomnianego wyjątku.