„Pełzająca nacjonalizacja”, podczas której sądy zamieniają „niewłaściwie sprywatyzowane” prywatne przedsiębiorstwa na dochody wojennej kasy Kremla, zapowiada się nie tylko jako jedno z jej najważniejszych źródeł, ale także opłacalne przejęcia państwowych gigantów. Rząd rosyjski może nie tylko sprzedać te aktywa, ale także przekazać je korporacjom państwowym lub spółkom państwowym.
Takie przekazania obywać się ma za pół ceny. Państwowy koncern włoży do budżetu połowę wartości przekazanego majątku (określi ją niezależny rzeczoznawca) – takie zmiany w Kodeksie budżetowym przyjęto w pierwszym czytaniu wraz z projektem ustawy budżetowej - pisze opozycyjny „The Moscow Times”.
Czytaj więcej
Nowy dyrektor generalny Carlsberga, który objął stanowisko we wrześniu, mówi wprost, że to Kreml swoimi bezprawnymi działaniami de facto ukradł majątek duńskiego potentata piwnego w Rosji. I zapowiada, że nie będzie żadnej współpracy w rosyjskimi władzami.
Prywatny biznes traci majątki w Rosji
Po agresji na Ukrainę rosyjska prokuratura zaczęła masowo składać pozwy o tzw. deprywatyzację przedsiębiorstw; Żaden rosyjski sędzia nie ośmielił się wydać wyroku innego, jak legalizującego grabież. W ciągu dwóch lat wojny „znacjonalizowano” prawie 200 przedsiębiorstw, a ich specjalizacja wskazuje, że najbardziej są potrzebne rosyjskiej zbrojeniówce.
To głównie zakłady obronne i hutnicze, ale też przynoszące eksportowe zyski – jak zajmujące się połowem krabów i produkcją alkoholu. Państwo ich nie potrzebuje – z wyjątkiem strategicznych spółek w warunkach wojennych, mówi wiceminister finansów Aleksiej Mojsiejew. Wszystkie aktywa, które zostały zabrane do skarbu państwa, wracają na rynek. Większość... jest wystawiona na sprzedaż.