To pierwsza przewodnicząca w historii Komisji Europejskiej, która nigdy nie odwiedziła Europejskiego Komitetu Regionów, nie spotyka się z władzami regionalnymi, a w swoich przemówieniach prawie nie odnosi się do polityki spójności. Tymczasem mówimy o polityce, na którą idzie jedna trzecia unijnego budżetu i która jest zapisana w unijnych traktatach. Dla wielu państw i ich regionów to symbol unijnej integracji.
Spójność to nie KPO
– Polityka spójności jest i nadal powinna być jednym z trwałych filarów Unii Europejskiej, również jako swego rodzaju ekwiwalent dla swobody wolnego rynku – mówi „Rzeczpospolitej” Władysław Ortyl z PiS, marszałek województwa podkarpackiego, członek Europejskiego Komitetu Regionów (EKR).
Czytaj więcej
Przywódcy państw Unii Europejskiej spotkali się 17 czerwca na nieformalnym szczycie w Brukseli, w czasie którego prowadzili negocjacje na temat obsady najważniejszych stanowisk w UE po wyborach do Parlamentu Europejskiego.
W tej sprawie między polskimi regionami nie ma podziałów politycznych, bo podobne stanowisko prezentuje inny członek EKR Marek Woźniak z PO, marszałek województwa wielkopolskiego. – Kwestia ta jest ważna dla wszystkich regionów europejskich, więc wspólnie ze 120 europejskimi regionami z 15 krajów UE wystosowaliśmy list do przewodniczącej Komisji Europejskiej, w którym apelujemy o utrzymanie regionalnego charakteru polityki spójności i roli samorządów w jej wdrażaniu po 2027 roku – powiedział Woźniak. I dodał: – Polityka spójności jest polityką traktatową i kluczową kwestią dla samorządów. Nie możemy dopuścić do zmiany jej kształtu i centralizacji na wzór KPO.