Zwykle scenariusze makroekonomiczne sprowadzamy ostatecznie do tego, jaki będzie wzrost PKB. Mam jednak wrażenie, że ten wskaźnik obecnie nie ma dużego znaczenia. Od wybuchu pandemii, wskutek różnych efektów statystycznych, zmiany PKB rok do roku niewiele mówią o bieżącej kondycji gospodarki. Na co będziecie patrzeć, żeby ocenić, w jakim punkcie cyklu jesteśmy? Co będzie was interesowało w 2023 r.?
Piotr Bujak (P.B.): Faktycznie będzie tak, że wzrost PKB nie będzie nam wiele mówił o kondycji gospodarki, bo ponownie będzie pod bardzo silnym wpływem efektu przeniesienia. W tym roku dodał on do dynamiki PKB ponad 3 pkt proc., a w przyszłym roku odejmie 1–1,5 pkt proc. Można więc powiedzieć, że wzrost PKB o 5 proc. w 2022 r. jest równy wzrostowi o 0,5 proc. w 2023 r.
Jakub Borowski (J.B.): Dlatego ja będę patrzył na bezrobocie. Będzie mnie ciekawiło to, jak rynek pracy zareaguje na spowolnienie. Nie mamy w prognozach dużego wzrostu stopy bezrobocia. Ale jeśli to się potwierdzi, to będziemy w bardzo nietypowej sytuacji: radykalnemu spadkowi realnych płac i dramatycznemu pogorszeniu nastrojów konsumentów towarzyszyło będzie niemal pełne zatrudnienie. Takiej sytuacji nigdy nie było. To jest podstawa naszej tezy, że w Polsce nie ma teraz i nie będzie kryzysu, nawet jeśli będzie recesja. Przez kryzys rozumiem wysokie, długotrwałe bezrobocie w warunkach niskiego wzrostu gospodarczego.
Marcin Mazurek (M.M.): No to chyba wszyscy się zgodzimy, że kryzys nam nie grozi.
P.B.: To jest o tyle ważne, że takie hasło – Polska w kryzysie – jest w obiegu. Tymczasem stabilność zatrudnienia, która wpływa na to, jak ludzie oceniają kondycję gospodarki, będzie z kilku powodów duża. Po pierwsze, w punkcie startowym spowolnienia mieliśmy bardzo wysoką liczbę wakatów. Po drugie, przyspiesza spadek liczby osób w wieku produkcyjnym. Z rynku pracy wychodzi o 150 tys. osób więcej, niż na niego wchodzi. Dla potencjału gospodarki w średnim terminie to jest fatalne zjawisko, ale w okresie spowolnienia działa stabilizująco. Po trzecie – i to jest fenomen nowy – mamy kilkaset tysięcy tymczasowych pracowników agencyjnych, nie tylko z Ukrainy, także spoza Europy. Przedsiębiorcy często deklarują, że w razie konieczności redukcji zatrudnienia będą się koncentrowali na tej grupie pracowników. No i po czwarte, w segmencie wykwalifikowanych pracowników, specjalistów, będzie „chomikowanie zatrudnienia”. Jeśli będzie konieczność cięcia kosztów pracy, to pracodawcy będą zmniejszali zmienne składowe wynagrodzenia, bonusy.