Chodorkowski dużo wie o paranoi Putina, bo sam stał się jej celem, kiedy trafnie krytykował pomazańca Jelcyna i kiedy sam zamierzał stanąć do prezydenckich wyborów. Dziś wie, że to był błąd. Za szybko uwierzył, że w społeczeństwie, które wcześniej nie znało nic innego jak carski knut i stalinowski kułak (i gułag), teraz (czyli w 2003 roku) zapanowała demokracja.
To jednak pojęcie całkowicie niezrozumiałe dla bardzo wielu Rosjan w tym byłego funkcjonariusza sowieckiej bezpieki Władimira Putina. I ten stan utrzymał się w jego głowie do dziś.
Wolna, demokratyczna Ukraina, niezależnie od tego jak wciąż byłoby w niej wiele odziedziczonych po sowietach korupcji i niegospodarności, dla Putina to niepojęte zjawisko.
„Paranoja, niedowierzanie w wolną wolę ludu, przekonała go, że ukraińska demokracja, pozbycie się Janukowycza, to tajny plan Amerykanów, aby go usunąć i zniszczyć Rosję. W rezultacie Putin wciągnął Rosję w prawdziwą wojnę z kochającymi wolność ludźmi sąsiedniego kraju. Czekał na kwiaty i wesołe tłumy. Otrzymał opór ukraińskiej armii, międzynarodową izolację i walki o miasta.