Analitycy są zdania, że kontynuacja hossy jest bardzo prawdopodobna, zarówno od strony technicznej – kierując się historycznymi analogiami, można założyć, że ceny akcji na warszawskiej giełdzie będą jeszcze rosnąć, jak fundamentalnej – polska gospodarka rozwija się w szybkim tempie.
– Konsumpcja pozostaje silna, widać też sygnały ożywienia w inwestycjach – wskazuje Konrad Księżopolski, dyrektor działu analiz giełdowych Haitong Banku. – Mocny złoty głównie wobec dolara, ale także wobec euro, lekko osłabia konkurencyjność eksportu, ale jednocześnie obniża koszt importu i co za tym idzie także inflację, odsuwając chyba na razie perspektywę pierwszych podwyżek stóp procentowych – wymienia.
Sparzeni giełdą
Z tego punktu widzenia znikome zainteresowanie Polaków inwestowaniem w akcje może dziwić. Podczas gdy w szczycie ostatniej hossy wpłacali do funduszy akcji polskich co miesiąc kilka miliardów złotych więcej, niż z nich wypłacali, w całym 2017 r. bilans sprzedaży funduszy lokujących na warszawskim parkiecie jest ok. 300 mln zł pod kreską.
– Po ostatnim kryzysie z roku 2008 inwestorzy stali się bardziej konserwatywni. Wielu wciąż pamięta, co stało się wtedy z ich portfelami i ile czasu zajęło indeksowi WIG odrobienie strat – zwraca uwagę Piotr Żółkiewicz, zarządzający funduszem Żółkiewicz & Partners Inwestycji w Wartość FIZ. – Stąd popularność bezpiecznych inwestycji. Na koniec 2007 r. fundusze obligacji oraz pieniężne i gotówkowe stanowiły ok. 15 proc. rynku. W grudniu 2017 r. odsetek tych rozwiązań miał ponad 49 proc. udziałów. Nie spodziewam się znaczących zmian w preferencjach inwestorów w najbliższym czasie – dodaje.