Negocjacje nie kończą się na tym. Prezydencja niemiecka, kierująca w tym półroczu pracami UE, będzie szukała konsensusu. Mówi się nieoficjalnie o możliwości dodania deklaracji, czy wyjaśnień w innej formie, które miałyby gwarantować, że mechanizm warunkowości nie będzie uznaniowy, ale oparty na obiektywnych kryteriach. Polsce w szczególności nie podoba się zapis mówiący o możliwości zawieszenia funduszy w przypadku stwierdzenia ryzyka naruszenia interesów finansowych UE, a nie już w sytuacji faktycznego naruszenia tych interesów. – Nie da się tego obiektywnie zmierzyć – słyszymy z polskich źródeł. Na każdym kroku Polacy podkreślają jednak, że są konstruktywni i będą działać na rzecz szybkiego porozumienia.
Komu bardziej zależy
We wtorek dojdzie do spotkania (w formie wideokonferencji) ministrów ds. europejskich, gdzie zostanie poruszony temat pakietu budżetowego. Ale jest mało prawdopodobne, żeby w ciągu jednego dnia znaleziono sposób na przekonanie Polski i Węgier. W czwartek spotkają się przywódcy państw UE. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika jednak, że temat nie zostanie wpisany na agendę tego spotkania. – Dopóki nie ma proponowanego rozwiązania, dopóty Rada Europejska nie będzie się tym zajmować – mówi nam unijny dyplomata. Choć na pewno pojawi się w dyskusji, bo podniosą go przywódcy zaniepokojeni opóźnieniem pakietu budżetowego. W szczególności premierzy Hiszpanii, Włoch i Portugalii. Nie będzie jednak żadnych decyzji w tej sprawie.
Czytaj także: #RZECZoBIZNESIE: Wojciech Warski: Weto budżetu UE to zaproszenie do polexitu
Unijni dyplomaci dostrzegają różnice między podejściem Polski i Węgier. Ton listu premiera Morawieckiego był bardziej umiarkowany niż korespondencji Viktora Orbána. Poza tym Polska wskazuje na konkretne elementy mechanizmu warunkowości, podczas gdy Węgry kwestionują go w całości. – Polska też bardzo potrzebuje unijnych pieniędzy i tego nie ukrywa. Podczas gdy Orbán sprawia wrażenie, jakby mu na nich nie zależało – mówi nasz rozmówca w Brukseli. Może to stwarzać możliwość przekonania Polski mniejszymi ustępstwami i wyizolowania Węgier w negocjacjach, tak żeby ostatecznie pod presją wszystkich musiały ustąpić z zamiaru wetowania pakietu.
Wymierne szkody
Polsce rzeczywiście może zależeć na kwestiach finansowych. Bo choć Jacek Saryusz-Wolski, europoseł z ramienia PiS, i inni zwolennicy tego ugrupowania przekonują, że zablokowanie unijnych ram finansowych może być korzystne dla Polski, to trudno o poparcie tej tezy wśród ekonomistów.
– Według moich szacunków Fundusz Odbudowy mógłby dodać do wzrostu PKB do 2 pkt proc. w 2022 r. i ok. 1 pkt proc. w 2023 r. Bez tych pieniędzy, tego dodatkowego dopalacza, tempo obudowy gospodarki po pandemicznym kryzysie będzie odpowiednio niższe – ocenia Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.