Kolejny kryzys został wywołany decyzją rządu Kosowa, by od poniedziałku Serbowie wjeżdżający do kraju zamieniali swoje tablice rejestracyjne na kosowskie. Ale też zamieniali swoje dokumenty na tymczasowe zaświadczenia ważne przez 90 dni. Od 11 lat podobna dziwna praktyka obowiązuje dla samochodów wjeżdżających z Kosowa do Serbii.
Początkowo Belgrad w ogóle nie wpuszczał kosowskich samochodów, a potem zgodził się na ich ruch, ale po uiszczeniu wysokiej opłaty. Dlatego osoby często przekraczające granicę zaczęły używać serbskich numerów.
Czytaj więcej
Policja Kosowa podała, że zamknęła dwa przejścia graniczne na północy po tym, jak miejscowi etniczni Serbowie zablokowali drogi w proteście przeciwko nakazowi zmiany tablic rejestracyjnych na kosowskie. Pojawiły się doniesienia o strzałach na granicy, brak informacji o poszkodowanych. Oświadczenie w związku ze wzrostem napięcia wydały siły NATO-KFOR.
Obecnie w odpowiedzi na decyzję Prisztiny miejscowi Serbowie zablokowali dwa główne przejścia graniczne między Kosowem a Serbią. To oni głównie jeżdżą w Kosowie na serbskich numerach rejestracyjnych. Szacuje się, że kilkadziesiąt tysięcy samochodów używa tam takich rejestracji. Przy czym robią to chętnie, nie chcąc, by za granicą kojarzono ich z Kosowianami.
Premier Kosowa Albin Kurti nie ukrywał, że obecne decyzje to odwet za serbskie.