- Słowa o tym, że dziś to jest Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później być może przyjdzie czas na Polskę. My te słowa doskonale pamiętamy, bo wiemy, że one były wtedy wykpiwane, słyszane, ale lekceważone przez wielkich tamtego świata, a także przez ówczesną władzę w Polsce. A jednak te słowa okazały się prorocze i dlatego dzisiaj musimy tę przestrogę wziąć sobie do serca, bo ona na naszych oczach się spełnia - podkreślił premier po spotkaniu z Iraklim Garibaszwilim, szefem gruzińskiego rządu.
- Parę dni temu byliśmy z panem prezesem Jarosławem Kaczyńskim, z premierami Czech i Słowenii w Kijowie, aby zaznaczyć, że my się na taką politykę rosyjską nie godzimy, że jesteśmy pełni podziwu dla narodu ukraińskiego - kontynuował Morawiecki.
- Niech tutaj z Gruzji ten głos również wybrzmi - razem z panem premierem uważamy, że trzeba robić wszystko, ażeby wspomóc Ukrainę walczącą o wartości europejskie - dodał.
Czytaj więcej
- Podróż koleją przez Ukrainę do Kijowa zajęła ok. 11 godzin. Wyruszyliśmy z Przemyśla rano, dotarliśmy dopiero wieczorem - mówił premier Mateusz Morawiecki w rozmowie z niemieckim dziennikiem "Bild" o wyjeździe do Kijowa wraz z wicepremierem Jarosławem Kaczyńskim oraz premierami Czech i Słowenii.
- Prezydent Lech Kaczyński był wielkim rzecznikiem wolności, suwerenności, prawa do stanowienia narodu. Dzisiejsza wojna na Ukrainie, dzisiejsza agresja przeciw Ukrainie jest zaprzeczeniem wszystkich tych wartości, pod którymi my wszyscy się podpisujemy. Dlatego trzeba robić wszystko, aby przeciwdziałać tej agresywnej polityce Rosji - przekonywał Morawiecki.