Przed tygodniem Rosja rozpoczęła atak na Ukrainę. Z Ukrainy dopływają doniesienia o zabitych i rannych cywilach oraz ostrzale infrastruktury cywilnej, w tym szpitali i osiedli. Według Kijowa, wojska rosyjskie użyły też podczas działań wojennych bomb kasetowych oraz bomby termobarycznej (próżniowej), czemu strona rosyjska zaprzeczyła.
Wiceminister spraw zagranicznych został w radiowej Jedynce zapytany, czy "gdy to piekło się skończy, to Władimir Putin stanie przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze?". - Co do tego nie ma wątpliwości - odparł Piotr Wawrzyk. - Zbrodnie zostały popełnione, zbrodnie zostały popełnione dlatego, że on rozpętał tę wojnę. Musi wiedzieć, że takie wydarzenia się dzieją i nic nie robi, żeby temu przeciwdziałać - dodał.
Czytaj więcej
Centrum Charkowa zostało ostrzelane przez wojska rosyjskie. Pociski uderzyły m.in. w budynek regionalnych władz. Strona ukraińska informuje o zniszczeniach i rannych cywilach, wśród których jest dziecko.
- Inaczej mówiąc, Władimir Putin będzie tak samo ścigany, jak był ścigany Slobodan Milošević, a rosyjscy generałowie tak samo będą ścigani jak Ratko Mladić za zbrodnie popełnione w dawnej Jugosławii - zaznaczył wiceminister. Na pytanie, co będzie groziło prezydentowi Federacji Rosyjskiej, wiceszef MSZ odparł, że dożywocie.
Czy taką samą procedurą mógłby zostać objęty Siergiej Ławrow, minister spraw zagranicznych Rosji? - To zależy od jego roli w procesie decyzyjnym, natomiast nikt nie ma wątpliwości, że decyzje w Rosji podejmuje Władimir Putin, więc on jest osobą, która w sposób oczywisty będzie pociągnięta do odpowiedzialności. Takiej zbrodni nie można tolerować, nikt nie zamierza tolerować i nikt nie będzie tolerował - powiedział wiceszef resortu kierowanego przez Zbigniewa Raua.