Premier po zakończeniu szczytu Unii Europejskiej przekazał, że głównym tematem rozmów były rosnące ceny energii. Dyskutowano także na temat kryzysu migracyjnego i sporu wokół praworządności.
- Zakres kompetencji Unii Europejskiej jest określony ściśle w pewnych granicach. Niektórzy zdają się zapomnieć, że wchodziliśmy do UE w 2004 roku w oparciu o konstytucję, która umowom międzynarodowym daje pewne prerogatywy, nawet bardzo szerokie, istotnie wchodzące w nasze życie gospodarcze, ale nie jest jednocześnie pozbawiona granic - mówił na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki.
Czytaj więcej
Szef rządu przyjął w trakcie szczytu UE w Brukseli liderkę Zjednoczenia Narodowego, Marine Le Pen. To może zabić kompromis z Unią.
- Tą granicą są tzw. kompetencje przyznane. Są określone w traktatach. Jest pewien obszar życia, np. dotyczący sportu, zdrowia publicznego czy bezpieczeństwa granic, która jest wyjęta poza materię UE. To jest coś oczywistego, ale zdaję sobie sprawę, że ostatnio trzeba o tym przypomnieć. UE działa w granicach przyznanych kompetencji. Warto też podkreślać, że Polska i Polacy, jako jeden z najbardziej proeuropejskich krajów, podczas wielu dyskusji, także wczoraj i dzisiaj, jesteśmy jednocześnie nie tylko krajem, który wierzy w Unię Europejską, ale wierzy też we wspólnotą transatlantycką. W porozumienie krajów demokratycznych dla dobra stabilizacji sytuacji na świecie, zapewnienia pokoju i najlepszych warunków gospodarczych do rozwoju - powiedział szef rządu.
- Cała rada poświęcona była dwóm, trzem tematom. Najważniejszym były ceny energii i kryzys na rynkach energetycznych, na rynkach gazowych. Wskazywałem bardzo wyraźnie, z czego ten kryzys się wziął. Jego geneza wzięła się z dwóch praźródeł: Pierwszy z nich to nadmierna zależność na rynku gazu od Rosji. Miałem rację, że dyktat cenowy, dyktat polityczny jest niestety faktem - kontynuował premier.