Czy można powiedzieć, że stworzona przez pana substancja, czyli HTCC, to potencjalny lek na koronawirusa?
To byłoby nieuczciwe, gdybym powiedział, że w tej chwili mamy lek. Mamy substancję, która działa na zjadliwe szczepy koronawirusów i bardzo silnie je hamuje. Czy może ona stać się lekiem – to się dopiero okaże. Będziemy chcieli to zweryfikować. Pierwszy etap to badania przedkliniczne, które odpowiedzą na pytanie, czy substancja jest bezpieczna. Potem jest etap kliniczny, czyli próby z udziałem ludzi. Wszystko zależy od tego, jak ocenią preparat specjaliści w zakresie farmacji. Mogą stwierdzić, że ta substancja nie ma potencjału.
Wyniki badań w laboratorium były obiecujące?
W obecności HTCC zakażenie jest mniejsze 10 tys. razy. Mówiąc obrazowo, jeśli zakazimy hodowlę komórkową wirusem SARS-CoV-2, to wszystkie komórki umierają, a w obecności HTCC nie widać żadnych efektów działania wirusa. Sprawdziliśmy to in vitro, ale także ex vivo. We współpracy ze Śląskim Centrum Chorób Serca tworzymy hodowle 3D kompletnego nabłonka oddechowego, z komórkami rzęskowymi, z komórkami, które produkują śluz i surfaktant. HTCC działa podobnie jak przeciwciała – wiąże się z białkiem otoczki koronawirusów i selektywnie blokuje miejsce wiązania do receptora. Ale od laboratorium do kliniki jest długa droga.