Działania rządów skupione są w równym stopniu na walce z kornawirusem i na łagodzeniu ekonomicznych skutków pandemii. Wiadomości na temat sposobów ochrony przed zakażeniem, liczby zakażonych i zgonów, przeplatają się z informacjami na temat ulg podatkowych oraz dofinansowania upadających branż gospodarki. Wiele wskazuje, że straty ekonomiczne w Polsce będą większe niż ludzkie. Przedłużanie restrykcji grozi bankructwem firm i pozbawieniem wielu osób środków do życia.
Choć nasze wskaźniki zapadalności i umieralności nie są tak fatalne jak w krajach zachodnich, rząd bardzo powoli rozluźnia zakazy, mimo że w obliczu zbliżających się wyborów byłoby to propagandowo bardzo pożądane. Dlaczego Polska jako jedna z pierwszych zamknęła szkoły, biura, restauracje, zakłady usługowe i pewnie jako jedna z ostatnich z nich zrezygnuje? Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że powodem tego jest stan polskiej służby zdrowia. Wieloletnie jej niedofinansowanie, braki kadrowe, łóżkowe, materiałowe i proceduralne spowodowały, że rząd był zmuszony podjąć tak radykalne kroki, aby nie doprowadzić do załamania w tej dziedzinie. Nasza medycyna nie wytrzymałaby takiego naporu chorych, jaki występował w innych krajach, a pozbawiony zabezpieczeń, nieprzygotowany pod wieloma względami personel medyczny szybko zostałby zdziesiątkowany i niezdolny stawić skuteczny opór.
Epidemia ujawnia słabe ogniwa w systemie ochrony zdrowia. Polską specyfiką pandemii są liczne masowe ogniska zakażenia koronawirusem w szpitalach i domach opieki społecznej. Wynikają one nie tylko z braku środków ochrony osobistej, lecz są spowodowane niedoinwestowaniem w służbę zdrowia, brakami kadrowymi, niedostatkami w wykształceniu, nierealizowaniem odpowiednich procedur. Od lat nie były respektowane sanitarne procedury co w czasach epidemii daje fatalne skutki. Tak więc słabość polskiej opieki zdrowotnej jest odpowiedzialna za rosnące skutki ekonomiczne pandemii. Wynika to z zasady naczyń połączonych: nieodpowiedzialnie niskie nakłady na służbę zdrowia spowodują teraz nieadekwatnie duże straty w gospodarce, większe niż środki, których nie przeznaczono we właściwym czasie na rozwój tego sektora.
Epidemia rządzi się swoimi prawami, dzięki podjętym decyzjom udało się znacząco spłaszczyć krzywą zachorowań i zgonów, ale aby uzyskać dobry efekt globalny musimy odpowiednio długo utrzymać te restrykcje. Ograniczenie aktywności i kontaktów międzyludzkich bez wynalezienia leków lub szczepionki spowoduje konieczność wydłużania gospodarczej hibernacji, która zaczyna ciążyć nie tylko psychicznie, ale też ekonomicznie. Wybór tego mniejszego zła jest konsekwencją nie podjęcia wcześniej odpowiednich działań w sektorze medycznym. Dobrym przykładem są Czechy, sąsiedni kraj, również z bloku sowieckiego, który jednak przeprowadził reformę w służbie zdrowia powstrzymującą odpływ kadr medycznych do innych państw. Kraj ten mógł sobie pozwolić na bardziej stromą krzywą wzrostu zachorowań niż Polska, był wyposażony w środki indywidualnej ochrony osobistej dla personelu medycznego i dla społeczeństwa i teraz, przy znaczącym spadku liczby zachorowań, rozpoczął odmrażanie gospodarki. Dzięki lepszej opiece zdrowotnej ich straty ekonomiczne i ludzkie będą znacznie mniejsze niż w Polsce. Brytyjczycy początkowo chcieli postąpić podobnie jak Skandynawowie, ale szybko się jednak okazało, że ich system ochrony zdrowia nie jest tak sprawny jak skandynawski i z wielkimi stratami wprowadzili restrykcje zamrażające gospodarkę, z których szybko nie zrezygnują.