HIV: wirus, który wzbudził strach w latach 80 - tych

Wirus, którym – wedle wszelkiego prawdopodobieństwa – zaraziliśmy się od szympansów, okazał się jednym z największych wyzwań dla medycyny końca XX wieku. Do dziś HIV zdiagnozowano w sumie u 78 mln osób, spośród których 35 mln zmarło. A na szczepionkę i idealny lek wciąż czekamy.

Publikacja: 07.07.2020 14:08

HIV: wirus, który wzbudził strach w latach 80 - tych

Foto: YouTube

„W związku z licznymi doniesieniami prasowymi w ciągu ostatnich dwóch tygodni pragnę poinformować, że test na HIV był pozytywny i jestem chory na AIDS. Uważałem za właściwe utrzymać tę informację w tajemnicy, aby chronić swą prywatność. Jednak teraz nadszedł czas, aby powiedzieć prawdę. Mam nadzieję, że lekarze i wszyscy ludzie dobrej woli na całym świecie połączą się ze mną w walce z tą straszną chorobą. Moja prywatność zawsze była bardzo ważna dla mnie i słynę z braku wywiadów ze mną. Proszę zrozumieć, iż ta polityka będzie kontynuowana” – napisał w oświadczeniu legendarny lider zespołu Queen, 23 listopada 1991 r. I choć polityka, o której wspomniał, kontynuowana nie była, bo następnego dnia Freddie Mercury zmarł, to jednak udało mu się porwać ludzi do walki z HIV i AIDS tak, jak nikomu wcześniej. Strata muzyka tego formatu naprawdę świat zabolała.

Mercury zmarł w swoim domu Garden Lodge w Londynie, wieczorem 24 listopada 1991 r. Jako przyczynę śmierci wskazano grzybicze zapalenie płuc będące następstwem osłabienia odporności wywołanym AIDS. Nie był pierwszą znaną na całym świecie ofiarą tej choroby. 6 lat wcześniej, w wieku 60 lat, zgasła inna wielka gwiazda – aktor Rock Hudson, czterokrotny laureat Złotego Globu znany z filmów takich jak „Uzdrawiająca obsesja”, „Olbrzym” i „Nie przysyłaj mi kwiatów”. To właśnie on, Hudson, ukrywający przed opinią publiczną swoją homoseksualną orientację, stał się pierwszą publiczną osobą, która przyznała, że jest chora na AIDS. Z diagnozą przeżył ledwie rok. Choć w tym czasie poświęcił wiele czasu na poszukiwania lekarstwa, nie znalazł go, było na to zbyt wcześnie, ale jego działania skutecznie zwróciły na HIV i AIDS uwagę opinii publicznej i zaczęły uświadamiać jej skalę zagrożenia. Śmierć Mercurego dopełniła dzieła.

Zemsta na myśliwych

Zdaniem naukowców HIV pierwotnie było chorobą szympansów żyjących w Kamerunie na terenie pomiędzy rzeką Boumba, a rzeką Sangha. To od nich miał się zarazić pacjent zero. Możliwe, że był to myśliwy polujący właśnie na szympansy. I bardzo możliwe, że historia ta rozegrała się w 1908 r. 61 lat później HIV był już na innym kontynencie. I spowodował śmierć 16-letniego Roberta Rayforda z Missouri, który dziś uznawany jest za najwcześniejszy potwierdzony przypadek osoby zarażonej HIV w Ameryce Północnej. W latach 80. w USA, a także w Europie, zakażeń zaczęło w dramatycznym tempie przybywać.

Wtedy jeszcze nikt nie nazywał HIV tak jak dziś. Lekarze posługiwali się raczej nazwą „gay syndrome”, bo chorobę diagnozowali początkowo głównie u homoseksualnych mężczyzn. A jako pierwsi nad jej poznaniem i opanowaniem zaczęli pracować Francuzi – w 1982 r. To właśnie wtedy jeden z francuskich lekarzy – Willy Rozenbaum – doszedł do wniosku, że tajemniczy wirus siejący spustoszenie w układzie odpornościowym nie jest podobny do żadnych innych znanych medycynie wirusów. To również on wpadł na pomysł, by do wspólnej pracy nad nieznanym nakłonić naukowców z Instytutu Pasteura.

Ostatecznie zespołem, który podjął się tego wyzwania, kierował wirusolog z Instytutu Pasteura – prof. Luc Montagnier. Pod jego nadzorem zespół, w skład którego wchodzili m. in. Françoise Barré-Sinoussi (późniejsza konsultant WHO ds AIDS), Jean-Claude Chermann i sam Rozenbaum, wyizolował wirusa zespołu nabytego niedoboru odporności, nazwanego później HIV. W 2008 r. Montagniera i Barré-Sinoussi za to odkrycie nagrodzono medycznym Noblem.

Pierwszy opis wirusa wywołującego AIDS, nazwanego roboczo LAV lub „Lymphadenopathy Associated Virus”, został przez zespół Montagniera opublikowany w maju 1983 r. w czasopiśmie „Science”. Natomiast działania francuskiej ekipy już wtedy rozszerzano o konsultacje z immunologami i biologami molekularnymi, co doprowadziło wkrótce do ustalenia opisu sekwencji wirusa i wniosku, że należy on do grupy retrowirusów.

W 1984 roku wirus został równolegle wyizolowany w USA, przez Roberta Gallo, pracownika NIH Clinical Center w stanie Maryland, placówki do której pacjenci zarażeni HIV zaczęli pukać na początku lat 80. To również Gallo w 1985 r. - w roku, w którym umrze Hudson – zostanie współtwórcą pierwszego testu wykrywającego HIV. Lata później w jednym z wywiadów powie: - (…) najlepsze uczucie, jakie znam, to wiedzieć, że opracowanie badania krwi na obecność HIV, było nie tylko kluczem do rozwoju naszej wiedzy o tej chorobie oraz wniosku, że HIV jest przyczyną AIDS, ale że tym samym uratowaliśmy tak wiele istnień ludzkich. Jestem dumny z tego jak szybko udało się to osiągnąć i jestem dumny z tego, że odegrałem w tym wiodącą rolę.

Potem ustalono, że HIV zabija układ odpornościowy, choć przez wiele lat może nie dawać żadnych objawów. To dlatego tak łatwo się rozprzestrzenia. Nieleczony wirus nabytego niedoboru (upośledzenia) odporności zamienia się w zespół nabytego niedoboru (upośledzenia) odporności – AIDS. Liczne infekcje, tak jak wspomniane już grzybicze zapalenie płuc czy określone typy nowotworów, jak mięsaki Kaposiego, które wystąpiły również u lidera Queen, wyraźnie świadczą o chorobie. Na tym etapie nie da się już ukryć przed otoczeniem, bo zmienia twarz i ciało chorego nie do poznania.

Lekarstwo dla milionów

Odkrycia z lat 80. były dla opanowania sytuacji HIV i AIDS kluczowe. Choć to akurat nie nastąpiło prędko. Kolejne rekordy diagnozowania nowych przypadków HIV padały aż do drugiej połowy lat 90. Szczyt zachorowań przypadł na 1997 rok, gdy w skali świata rozpoznano 3,7 miliona nowych zakażeń.

Produkcję pierwszego leku, który podawano pacjentom zarażonym HIV, rozpoczęto w 1987 r. Była to azydotymidyna - AZT. Znano ją od 1964 r. kiedy to naukowcy opracowali AZT jako potencjalny lek na raka. Okazała się jednak nieskuteczna, dlatego odłożono ją na półkę. W przypadku HIV działała – hamowała rozwój wirusa i wpływała na zmniejszenie śmiertelności wśród zarażonych. Powodowała jednak liczne skutki uboczne, takie jak ciężka niedokrwistość, niewydolność szpiku kostnego czy zmiany skórne. U pacjentów, u których stosowano ją jako pojedynczy lek, szybko rozwijała się też lekooporność. Czasem dochodziło do tego w ciągu zaledwie kilku dni, bo HIV mutuje bardzo szybko. Zwiększanie dawek niewiele zmieniało.

Podobnie wyglądała sytuacja z innymi potencjalnymi lekami, co na szczęście ustalono dość szybko.  Już na początku lat 90., gdy umierał Mercury, pojawiły się sugestie o leczeniu HIV/AIDS kombinacją przynajmniej dwóch leków. Natomiast w 1996 r. głośno mówiono już o jednoczesnym stosowaniu co najmniej trzech leków, co miało trwale tłumić replikację wirusa i jednocześnie tworzyć w organizmie chorego barierę chroniącą przed rozwojem lekooporności. To właśnie stosowana do dzisiaj tzw. terapia HAART, która – w połączeniu z profilaktyką – doprowadziła w ostatnich latach do spadku liczby zakażeń. Od 2010 r. liczba ta spada rokrocznie. WHO szacuje, że liczba nowych zachorowań w 2015 r. wyniosła 2,1 miliona. Do dziś najwięcej jest ich w Afryce.

Leki antyretrowirusowe nie są w stanie usunąć wirusa z organizmu osoby zakażonej, jednak hamują namnażanie się wirusa i spowalniają przebieg zakażenia. Dzięki terapii można więc latami żyć z HIV, choć leki trzeba przyjmować dożywotnio a o szczepionce uodparniającej na wirusa nadal możemy tylko pomarzyć. Na spektakularny przełom w leczeniu również wciąż czekamy. W lipcu 2019 r. serwis Medexpress informował o kolejnym milowym kroku w walce z chorobą, gdy naukowcy z Lewis Katz School of Medicine na Temple University i University of Nebraska Medical Center usunęli wirusa niedoboru odporności typu pierwszego (HIV-1) z organizmów zakażonych myszy. Takie wiadomości dają nadzieję.

To ważne, bo HAART również niesie ze sobą szereg skutków ubocznych i powikłań, choć do dziś uznawana jest za najlepszą znaną dziś formę walki z HIV. Za jeszcze lepszą uchodzi tylko profilaktyka.

Zanim się zarazisz

Znaczenie profilaktyki w przypadku HIV/AIDS podkreśla się w każdym fachowym artykule. I zważywszy na nasz obecny poziom wiedzy o chorobie, stosowanie się do jej zasad nie stanowi najmniejszego problemu.

HIV rozprzestrzenia się na trzy sposoby – przez kontakty seksualne, krew i podczas ciąży, porodu lub karmienia piersią z zakażonej HIV matki na jej dziecko. Dlatego kobiety planujące lub będące już w ciąży powinny zadbać o wykonanie testu na HIV zarówno u siebie jak i u partnera. Również dlatego, jak pisze na swojej stronie internetowej Krajowe Centrum ds. AIDS, podczas stosunku seksualnego warto stosować prezerwatywy, a „w sytuacji takiej jak gwałt, zakłucie igłą niewiadomego pochodzenia lub inne zdarzenie, natychmiast należy zgłosić się do szpitala zakaźnego prowadzącego terapię antyretrowirusową. Im szybciej przyjmie się leki antyretrowirusowe (najlepiej w ciągu 2-3 godzin po zdarzeniu), tym większa szansa na uniknięcie zakażenia. Profilaktyka jest najbardziej skuteczna, jeśli zostanie wdrożona do 48 godzin od zdarzenia”.

I jeszcze jedno. HIV poza organizmem człowieka nie jest w stanie przetrwać. Niszczą go wszelkie środki dezynfekcyjne, jak również woda z mydłem. Wirus w temperaturze powyżej 56°C ginie po kilku minutach, natomiast w temperaturze 100°C ginie natychmiast.

„W związku z licznymi doniesieniami prasowymi w ciągu ostatnich dwóch tygodni pragnę poinformować, że test na HIV był pozytywny i jestem chory na AIDS. Uważałem za właściwe utrzymać tę informację w tajemnicy, aby chronić swą prywatność. Jednak teraz nadszedł czas, aby powiedzieć prawdę. Mam nadzieję, że lekarze i wszyscy ludzie dobrej woli na całym świecie połączą się ze mną w walce z tą straszną chorobą. Moja prywatność zawsze była bardzo ważna dla mnie i słynę z braku wywiadów ze mną. Proszę zrozumieć, iż ta polityka będzie kontynuowana” – napisał w oświadczeniu legendarny lider zespołu Queen, 23 listopada 1991 r. I choć polityka, o której wspomniał, kontynuowana nie była, bo następnego dnia Freddie Mercury zmarł, to jednak udało mu się porwać ludzi do walki z HIV i AIDS tak, jak nikomu wcześniej. Strata muzyka tego formatu naprawdę świat zabolała.

Mercury zmarł w swoim domu Garden Lodge w Londynie, wieczorem 24 listopada 1991 r. Jako przyczynę śmierci wskazano grzybicze zapalenie płuc będące następstwem osłabienia odporności wywołanym AIDS. Nie był pierwszą znaną na całym świecie ofiarą tej choroby. 6 lat wcześniej, w wieku 60 lat, zgasła inna wielka gwiazda – aktor Rock Hudson, czterokrotny laureat Złotego Globu znany z filmów takich jak „Uzdrawiająca obsesja”, „Olbrzym” i „Nie przysyłaj mi kwiatów”. To właśnie on, Hudson, ukrywający przed opinią publiczną swoją homoseksualną orientację, stał się pierwszą publiczną osobą, która przyznała, że jest chora na AIDS. Z diagnozą przeżył ledwie rok. Choć w tym czasie poświęcił wiele czasu na poszukiwania lekarstwa, nie znalazł go, było na to zbyt wcześnie, ale jego działania skutecznie zwróciły na HIV i AIDS uwagę opinii publicznej i zaczęły uświadamiać jej skalę zagrożenia. Śmierć Mercurego dopełniła dzieła.

Diagnostyka i terapie
Blisko kompromisu w sprawie reformy polskiej psychiatrii
Diagnostyka i terapie
Anestezjologia i intensywna terapia: trudna, odpowiedzialna, nowoczesna i coraz bardziej bezpieczna
Diagnostyka i terapie
Obowiązują nowe normy ciśnienia krwi. W grupie ryzyka więcej osób
Diagnostyka i terapie
Sepsa – choroba na śmierć i życie. Dziś światowy dzień sepsy
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Diagnostyka i terapie
Szczepionka na raka płuc testowana m.in. w Polsce. Trwają badania kliniczne