- To, co teraz trzeba zrobić, to przypomnieć sobie o zaleceniach, które nadal obowiązują, a których niestety nie przestrzegamy do końca - ocenił prof. Andrzej Horban. - Dystans społeczny, czyli dwa metry od osobnika. Jeżeli nie jesteśmy w stanie tego dystansu zachować, to maska na twarz. Nawet jeżeli wiemy, że to nie jest stuprocentowa ochrona, ale maska znacznie zmniejsza ryzyko zakażenia. To szczególnie ważne dla województw, gdzie jest więcej zachorowań - na Śląsku czy Mazowszu. Jeżeli jest wzrost zachowań, to przynajmniej w tych województwach należałoby ograniczyć liczbę imprez, na których bywa więcej osób, typu wesela na 150 ludzi - powiedział w rozmowie z Onetem.
Krajowy Konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych podkreślił, że „trudno w województwie lubuskim, czy warmińsko-mazurskim wprowadzać takie same obostrzenia”. Zauważył, że „rząd nie będzie stał za każdym obywatelem i pilnował, czy on zakłada maskę, jak wchodzi do zamkniętego pomieszczenia, do sklepu, restauracji, hotelu, gdziekolwiek”.
- To obywatel sam musi sobie z tego zdać sprawę. I jeżeli nie zakłada maseczki, to drugi obywatel powinien mu przynajmniej zwrócić uwagę. Proszę się rozejrzeć w środkach komunikacji publicznej. Jeszcze miesiąc temu wszyscy używali maseczek, a teraz bywa z tym różnie. Trzeba więc do tego zdecydowanie wrócić - apelował.
Prof. Horban zaznaczył, że „jest parę rzeczy optymistycznych”. - Po pierwsze z reguły wirus zakażający kolejną falę osób łagodnieje. Przepraszam, nie tyle on łagodnieje, tylko te warianty wirusa, które są bardziej zjadliwe, nie mają szansy na to by być przekazane innym. Bo pacjent ciężko chory idzie do szpitala, jest izolowany, czasami umiera. W związku z tym on nie zakaża. Zakażają ci ludzie, którzy są bezobjawowi, czyli chorują łagodnie. To jest więc plus, jeżeli ludzie będą chorowali przy którymś kolejnym przekazaniu wirusa łagodnie, to być może nam się upiecze. Tak mniej więcej jak było z tak zwaną świńską grypą. Ona została z nami, ale już nie aż tak zjadliwa jak była na początku. To jest pocieszające - mówił specjalista.
- Druga pocieszająca informacja jest taka, że jednostki ochrony zdrowia już przećwiczyły w większości przypadków przyjmowanie i leczenie tych pacjentów. Nie jest to więc już choroba, która jest kompletnie nieznana. Te jednostki są wyposażone w środki ochrony, w diagnostykę, testy - dodał prof. Andrzej Horban.