Koronawirus atakuje nie tylko płuca, ale wpływa na działanie wszystkich narządów, negatywnie odbijając się na całym organizmie. Zmiany w sercu, wątrobie, nerkach, jelitach czy nieprawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego to skutki COVID-19. Jednym ze skutków ubocznych, co zaobserwowali specjaliści, jest wzmożone wypadanie włosów. Poważne osłabienie organizmu, spowodowane przebytą chorobą może prowadzić do łysienia.
Z problemem wypadania włosów zgłasza się coraz więcej pacjentów po przejściu COVID-19. Zazwyczaj proces ten zaczyna się 2-3 miesiące po przejściu choroby. Specjaliści zauważają ten symptom szczególnie u tych, którzy przechorowali ją ciężko. Jak opisał portal The Sun, nawet 1 na 4 zakażonych COVID-19 po wyzdrowieniu zmaga się z wypadaniem włosów. Skalę tego zjawiska pokazała aktorka i piosenkarka Alyssa Milano, która w mediach społecznościowych pokazała, jak w wyniku COVID -19 traciła włosy.
Dowolna choroba o ciężkim przebiegu lub z wysoką gorączką może spowodować utratę włosów. Taki rodzaj łysienia nazywa się łysieniem telogenowym. Nie jest to utrata włosów o charakterze bliznowaciejącym, więc często może być odwracalna. Taki typ łysienia objawia się przerzedzeniem na całej głowie jest to tzw. objaw rozlanego łysienia. Zazwyczaj efekt utraty włosów pojawia się po kilku tygodniach od zakończenia choroby i jest jest dość intensywny.
Raport wstępny z badania naukowego „Zdrowie psychiczne w czasie pandemii COVID-19” kierowanego przez dr hab. Małgorzatę Dragan z Uniwersytetu Warszawskiego pokazuje, że aż u 75 proc. Polaków epidemia wywołała stres. Ponad połowa badanych zgłasza objawy, które mogą wskazywać na załamanie funkcjonowania i wykonywania codziennych obowiązków. U 37 proc. badanych stwierdzono objawy zespołu stresu pourazowego.
Hormony uwalniane w nieprawidłowych ilościach w wyniku sytuacji stresowych, mają wpływ na homeostazę i gospodarkę metaboliczną organizmu. W efekcie dochodzi do zakłócenia działania układu immunologicznego, co odbija się także na kondycji i wyglądzie włosów.