Ekspert w dziedzinie profilaktyki zakażeń w rozmowie z „Wprost” krytykował obecną strategię szczepień przeciw Covid-19. Jak podsumował, rząd „nie walczy z hejtem antyszczepionkowym, próbuje ludzi przekupić bonusami, loteriami, a lekarze, którzy wyszczepią największy odsetek swoich pacjentów, dostaną na koniec roku gratyfikacje finansowe”. - Pieniądze dzielą ludzi, budzą zawiść i nie jest to skuteczny środek zachęty - stwierdził.
Według dr. Grzesiowskiego niedawne wydarzenia w Grodzisku Maz. „to ewidentna prowokacja, by wystraszyć punkty szczepień, wywołać efekt przerażenia”. - W punktach pracuje znacznie więcej kobiet niż mężczyzn. Na przykład w moim punkcie szczepień, poza mną i panem na recepcji, są same kobiety. Nie chcę myśleć, co by mogło się wydarzyć, gdyby nie ci mężczyźni, którzy stanęli na progu przychodni i nie wpuścili agresorów - zauważył.
- Teraz będziemy musieli się oglądać za siebie, bo obrazki z Grodziska były straszne. Ale to nie jest odosobniony przypadek - zwrócił uwagę immunolog i pediatra, oceniając, że w tej sytuacji „najgorszą reakcją władz jest bierność”. - Jak będziemy siedzieć cicho, za chwilę wyciągną siekiery albo maczety. Czy musi dojść do najgorszego, aby rządzący zauważyli, że dzieje się coś niedobrego? - pytał Grzesiowski, podkreślając, że „brakuje takich przepisów, które umożliwiłyby postawienie zarzutów osobom, które sieją dezinformację i hejt”.
- „Betonowych” antyszczepionkowców jest nie więcej niż 10 proc. Dopóki nie przekonamy umiarkowanych sceptyków, te 10 proc. będzie siać propagandę na pozostałe 40 proc. - dodał ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej.
Dr Grzesiowski zaznaczył, że nie jest zwolennikiem rozwiązań z Francji. - Emmanuel Macron ma zróżnicowane społeczeństwo, musi się z tym zmierzyć. Zabrał ludziom restauracje, co dla Francuzów jest tak dotkliwe, jakby Polakowi zabrać słodycze. To odebranie czegoś, bez czego trudno im żyć. Ja tego nie popieram - powiedział.