Wtorkowa decyzja RPP jest zgodna z jednomyślnymi oczekiwaniami ekonomistów ankietowanych przez "Parkiet" i spójna z wypowiedziami prezesa NBP Adama Glapińskiego z ostatnich miesięcy. Trudniej jednak pogodzić ją z decyzjami z września i października ub.r., gdy Rada obniżyła stopę referencyjną NBP łącznie o 1 pkt proc., tłumacząc to koniecznością dostosowania kosztu kredytu do niższej inflacji. Od września - to ostatnie dane, które RPP znała, obniżając stopy w październiku - inflacja zmalała bowiem o kolejne 2 pkt proc., do 6,1 proc. rocznie, nieco bardziej niż sugerowała większość prognoz. Było to częściowo spowodowane szybszym od oczekiwań spadkiem inflacji bazowej, nie obejmującej zmiennych cen żywności i nośników energii.
Dodatkowo, od października wyraźnie umocnił się złoty, co w ocenie RPP sprzyjało będzie dalszemu hamowaniu inflacji. Tymczasem w październiku, gdy Rada zdecydowała się obniżyć stopy procentowe, umocnienie złotego było w sferze jej życzeń.
Zasłona niepewności
W komunikacie po styczniowym posiedzeniu RPP członkowie tego gremium ocenili, że "obecny poziom stóp procentowych NBP sprzyja realizacji celu inflacyjnego w średnim okresie". Tak jak w poprzednich miesiącach zwrócili uwagę na to, że "kształtowanie się inflacji w kolejnych kwartałach obarczone jest niepewnością, w tym związaną z wpływem polityki fiskalnej i regulacyjnej na procesy cenowe, a także tempem ożywienia gospodarczego w Polsce".
Z drugiej strony, RPP odnotowała, że "pomimo obserwowanego ożywienia gospodarczego, presja popytowa i kosztowa w polskiej gospodarce pozostają niskie, co w warunkach osłabionej koniunktury i spadku presji inflacyjnej za granicą oddziaływać będzie w kierunku stopniowego spadku krajowej inflacji". Uwadze członków RPP nie uszedł również konsekwentny spadek cen produkcji sprzedanej przemysłu, który "potwierdzając wygasanie większości zewnętrznych szoków podażowych".