Od pewnego czasu minister finansów Andrzej Domański bardzo aktywnie przekonuje w mediach, że nowelizacja budżetu na 2024 r. nie jest w ogóle potrzebna. Jego zdaniem dochody podatkowe po słabym początku roku w końcu odbiły i teraz rosną na tyle szybko, że realizacja założonego deficytu nie jest zagrożona. Sprawdziliśmy jednak, czy rzeczywiście kondycja kasy państwa jest tak stabilna.
Czy w budżecie zabraknie dochodów
Okazuje się, że choć rzeczywiście wpływy podatkowe przyspieszają, to jednak różowo nie jest. – Naszym zdaniem dochody z VAT rosną zbyt wolno, by na koniec roku osiągnąć założoną kwotę. Zabraknie ok. 20 mld zł. Stąd biorą się spekulacje o potrzebie nowelizacji budżetu – ocenia Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao.
Po czerwcu tego roku wpływy z VAT wyniosły ok. 143 mld zł i były o ponad 20 proc. wyższe niż rok wcześniej. Ale plan na ten rok to ok. 316 mld zł wobec 244 mld zł w całym 2023 r., i by go zrealizować, dynamika dochodów z VAT musiałaby przyspieszyć do 38 proc. w drugiej połowie roku. A to jest mało prawdopodobne.
Inne pozycje wyglądają w miarę dobrze, choć martwić nieco może PIT. Do końca czerwca roczny plan został zrealizowany jedynie w 37 proc. Możliwe więc, że i w tym „źródełku” zabraknie kilku miliardów złotych.