Wzrost przychodów rok do roku na polskim rynku o 22 proc., a za granicą o niemal jedną czwartą – to imponujący rezultat jaki udało się osiągnąć InPostowi w II kwartale. I to w trudnym otoczeniu, bo po okresie galopującej inflacji internauci oglądają każdą złotówkę. Nie przeszkadza to Rafałowi Brzosce, prezesowi spółki dysponującej w Europie siecią niemal 41 tys. paczkomatów, prognozować, że podobne tempo rozwoju utrzyma w II półroczu.
Czytaj więcej
Grupa w jednym kwartale postawiła 3 tys. maszyn, ale planuje jeszcze zwiększyć tempo. W bliskiej perspektywie otwarcie usług międzynarodowych.
Spadają wydatki w sieci, a paczek nie ubywa
Brzoska nie ukrywa, że sytuacja rynkowa nie jest najlepsza. – Trudno o super optymizm w kontekście nastrojów konsumenckich. Klienci zaczynają liczyć każdą złotówkę, spodziewam się więc w kolejnych miesiącach zmniejszania wartości koszyka zakupów. Już to zresztą widzimy, że konsumenci, zamiast kupować droższe markowe produkty, kupują tańsze. Stąd choćby sukces chińskich platform, oferujących tańsze zamienniki droższych produktów, widoczny coraz bardziej – mówi prezes InPostu.
Jak tłumaczy, słabość konsumenckich wydatków widoczna jest nie tylko w Polsce, a praktycznie na wszystkich rynkach, zwłaszcza w W. Brytanii. Co ciekawe, polskiej firmy z branży KEP (kurier, ekspres, paczka) to jednak nie martwi. InPost nie sprzedaje produktów w sieci, ale je dostarcza. A liczba przesyłek nie spada. – Dla nas cała ta sytuacja paradoksalnie jest pozytywna – klienci kupują mniej, ale częściej. Wyraźnie widzimy tą prawidłowość – przyznaje Brzoska. – III kw. zaczął się całkiem nieźle i jeśli nic złego się nie wydarzy to III i IV kw. będą równie ciekawe jak I półrocze – kontynuuje.
Miliarder zapewnia, że – w kontekście prognoz – zachowuje ostrożność, bo jest odczuwalna niepewność rynkowa, ale nie traci optymizmu.