Gdyby spojrzeć na statystyki, można byłoby powiedzieć, że tak źle w rodzimej branży rowerowej jeszcze nie było. I faktycznie, dane pokazujące kondycję sektora rok do roku nie mogą napawać optymizmem. Produkcja dwóch kółek, która od lat była polską specjalnością, w okresie od stycznia do października 2023 r. skurczyła się aż o 48 proc. – podaje GUS. Sprzedaż jednośladów krajowej produkcji rok do roku stopniała zaś o przeszło jedną trzecią.
Z pewnością powodów do radości nie mają liderzy branży – Kross czy Romet. Ale analitycy zastrzegają jednak, że w praktyce sytuacja nie jest wcale aż tak dramatyczna, bowiem sprzedaż wraca do poziomów, z jakimi mieliśmy do czynienia przed covidem. – Boom z okresu pandemii zaburzył rynek. A teraz popyt siadł, do czego przyłożyła się m.in. wysoka inflacja – wskazuje Michał Seidel, ekspert rynku rowerowego, były prezes marki Less.
Czytaj więcej
NEONET, polska sieć elektromarketów, otworzyła nowy sklep i niespodziewanie złożyła w sądzie wniosek o restrukturyzację. I drugi, o… wszczęcie postępowania upadłościowego.
Przeszacowany popyt
Przed pandemią rynek rowerów nad Wisłą rósł w stabilnym, kilkunastoprocentowym tempie. Okres covidu sprawił, że popyt wystrzelił. Gdy przyszło ostre hamowanie, wiele firm obudziło się w innej rzeczywistości. – Przedsiębiorcy liczyli, że okres prosperity będzie trwał, zatowarowywali się, nie bacząc, że rynek osiągnął pewien poziom nasycenia i zaczyna wracać na stare tory. Doszło do przeszacowania i podaż całkowicie rozminęła się z popytem – wyjaśnia Seidel. – W czasie pandemii popyt przewyższał podaż, teraz jest odwrotnie – kontynuuje.