Boom na polski drób zaczął się już w ubiegłym roku. Przeskoczyliśmy wówczas z trzeciej na drugą – tuż za Wielką Brytanię – pozycję na wspólnotowym rynku kurczaków. Łącznie mięsa drobiowego, a więc też m.in. indyczego i kaczego, więcej niż my wytwarzają już tylko Francuzi, Niemcy i Brytyjczycy.
Krajowa Rada Drobiarstwa (KRD) szacuje, że w 2011 r. łączna produkcja drobiu sięgnęła w Polsce 1,51 mln ton. W tym roku może być o 15 proc. wyższa. W ciągu ośmiu miesięcy zakłady wyprodukowały o 18 proc. więcej mięsa niż w tym samym czasie ubiegłego roku. Pozwoli to nam na kolejny skok w zestawieniu UE.
– W tym roku Polska może awansować na pierwsze miejsce wśród unijnych producentów mięsa kurcząt – mówi „Rz" Maciej Przyborski, wiceprezes KRD.
Jednym z motorów napędzających rozwój branży jest eksport. W ciągu ośmiu lat zwiększył się dwunastokrotnie. Dynamicznie rósł także w tym roku. Od stycznia do sierpnia sprzedaż zagraniczna polskiego drobiu zwiększyła się o 26 proc., do ponad 297 tys. ton.
Zdobywaniu przez nas zagranicznych rynków sprzyjają konkurencyjne wobec zachodnich ceny. Grzegorz Dybowski z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej podaje, że w sierpniu średnie ceny sprzedaży mięsa kurcząt w UE o 29,5 proc. przewyższały te zanotowane w Polsce. Naszej branży pomógł także spadek produkcji m.in. w Niemczech, Francji oraz we Włoszech.