Jeśli ktoś chce kupić krokodylową birkin, szybko musi zapłacić wielokrotnie więcej za model z rynku wtórnego. 150 tys. dol. zamiast 30 tys.! Takie właśnie jest przebicie i na świecie nie brak „specjalistów", którzy zarobili krocie właśnie na rynku wtórnym, wykorzystując pośpiech bogatych pań i hojnych panów. Z tym biznesem Hermes walczy bezwzględnie. Tak samo zresztą jak z podróbkami, co jest równie trudne.
A jeśli ktoś nie ma aż takich ambicji, może zadowolić się też birkinem, ale ze zwykłej, niegadziej skóry. Wtedy cena spada nawet dziesięciokrotnie. I torebkę można kupić niemal od ręki, choć i to trwa godzinami, a w sklepach Hermesa chętnie podaje się posiłki klientom. Żeby tylko się nie spieszyli.
Co to jest birkin
Prostokątna spora torebka z kieszonkami w środku. Taka dokładnie, jaką Jane Birkin narysowała w swoim notesiku w samolocie prezesowi Hermesa w 1981 roku.
Prezes wziął rysunek, wysłał do projektantów, kazał uszyć torbę i wysłał ją do Jane. Po jej akceptacji stała się jednym z najdroższych i najbardziej pożądanych gadżetów tego paryskiego domu mody.
A że jest droga? Jej cena ma spory wpływ na to, że rynek luksusowych akcesoriów na świecie sięgnął w ubiegłym roku, według danych Bain&Co, 57 mld euro.