– To jest proste równanie. Płacimy lekarzom, oni dają nam recepty. Nie płacimy lekarzom, nie widzimy recept na nasze leki – BBC cytuje Jarosława Wiśniewskiego, byłego pracownika GSK, który potwierdził, że to łapówka.
Jeśli zarzuty się potwierdzą, to GSK może mieć nie tylko poważne kłopoty w Polsce, ale także w USA i Wielkiej Brytanii. Zgodnie z ustawodawstwem tych krajów koncerny działające na ich terenie mogą zostać pociągnięte do odpowiedzialności za korupcje na terenie państw trzecich.
Z ustaleń brytyjskiej telewizji wynika, że polskim lekarzom płacono, by promowali lek Seretide. Jarosław Wiśniewski powiedział dziennikarzom BBC, że firma korumpowała lekarzy, płacąc im formalnie za świadczenie usług edukacyjnych. W zamian za to lekarze mieli wystawić określoną liczbę recept.
Telewizja cytuje też rzecznika Prokuratury Okręgowej w Łodzi, Krzysztofa Kopania, który powiedział , że śledczy zebrali materiał dowodowy, z którego wynika, że zakamuflowane łapówki wręczono w 12 przypadkach.W zamian za pieniądze lekarze przepisywali konkretny lek - w tym przypadku produkowany przez GSK. Jeden z lekarzy przyznał się do winy. Dostał wyrok w zawieszeniu. Przyznał, że przyjął 100 funtów za wykład, którego nigdy nie wygłosił.
GlaxoSmithKline z jednej strony broni się przed zarzutami, ale z drugiej spółka informuje także, że zwolniła dyscyplinarnie swojego przedstawiciela. W opublikowanym oświadczeniu Brytyjczycy tłumaczą, że jej postepowanie nie było działalnością korupcyjną i przyznawane gratyfikacje finansowe nie dotyczyły wypisywania recept, ale udziału programach szkoleniowych organizowanych przez spółkę.