Notowania złotego do korony czeskiej, które na początku lutego pierwszy raz w historii zeszły poniżej 5,00 CZK, pogłębiają zniżki. W piątek za złotego płaciło się nad Wełtawą chwilowo już tylko 4,95 CZK, a w poniedziałek żadnego poważniejszego odbicia nie było widać. Według analityków inwestorzy negatywnie zareagowali na słowa prezesa NBP, które padły po tym, jak w środę RPP utrzymała koszt pieniądza bez zmian.
Jak Adam Glapiński deklarował w czwartek, dotychczasowe podwyżki stóp procentowych powinny wystarczyć do przywrócenia inflacji do celu. Według niego krajową gospodarkę czeka miękkie lądowanie, a do końca roku dynamika cen wyhamuje do 6 proc. – znacznie bardziej niż 10 proc. zapowiadane przez Joannę Tyrowicz. Z drugiej strony w piątek członek RPP, Henryk Wnorowski, uspokajał, że nie dojdzie do obniżek stóp.
– Polska ma w tej chwili najbardziej gołębio nastawiony bank centralny w regionie – komentował w nocie do klientów strateg Commerzbanku Tatha Ghose.
Zdaniem specjalisty niepokojąca jest retoryka, której przykładami były rozważania o czasie przejścia do obniżek stóp, oraz zapewnienia Glapińskiego, że zakończenie zaostrzania polityki nastąpiło we właściwym momencie.
Zdaniem Piotra Matysa, analityka firmy InTouch Capital Markets, po obserwowanym od jesieni osłabieniu dolara do złotego waluta USA powinna odrobić przynajmniej część strat. Jak tłumaczy specjalista, dolara wspierać powinny związane z oczekiwaniami zaostrzenia polityki Fedu zwyżki rentowności obligacji w USA, które zwiększają ich atrakcyjność na tle papierów z innych części świata. – Kolejnym pułapem, do którego powinien dojść kurs dolara, jest 4,51 zł – zapowiada Matys.