Notowania OTP, lidera tamtejszego rynku, spadły na wieść o planach rządu o ponad 7 proc. (w czwartek odbijały o ponad 2 proc.). Zdaniem niektórych analityków negatywna reakcja była przesadzona. OTP działa bowiem w wielu krajach, Węgry odpowiadają za 40 proc. wyniku odsetkowego grupy. Na tamtejszym rynku hipoteki stanowią 30 proc. jego aktywów, ale tylko jedna trzecia ma zmienne oprocentowanie podatne na plany rządu, dwie trzecie zaś mają stałe. Według szacunków planowane działanie rządu zabrałoby 1 proc. prognozowanego wcześniej zysku netto OTP.
Czy podobny scenariusz możliwy jest także w Polsce? Jest u nas 2 mln kredytów mieszkaniowych w złotych, których wartość sięga już prawie 400 mld zł. Z tego 98 proc. to umowy ze zmiennym oprocentowaniem, co oznacza, że raty rosną wraz ze stawką WIBOR. Teraz sięga ona już 2,4 proc., więc rata modelowego kredytu (300 tys. zł na 30 lat z marżą 2,5 proc.) wynosi teraz 1590 zł, czyli o 8 proc. więcej niż przed pandemią i o 30 proc. więcej niż w czasie niemal zerowych stóp procentowych. Wzrost WIBOR do 4,2 proc. oznaczałby ratę rzędu 1940 zł, czyli o 60 proc. wyższą niż w pandemii i o 30 proc. w porównaniu z czasami sprzed jej nadejścia (marzec 2015 r. – marzec 2020 r.).
Kłopotliwy WIBOR
– Na razie nie wyciągałbym wprost wniosku, że skoro na Węgrzech będzie zamrożenie rat, to i w Polsce należy się spodziewać podobnego ruchu. W tym kraju moratoria kredytowe były bardziej restrykcyjne dla banków i korzystniejsze dla klientów niż u nas. To pokazuje, że na Węgrzech stosowane są odważniejsze rozwiązania. Moim zdaniem prawdopodobieństwo analogicznego rozwiązania w Polsce jest niskie. Przede wszystkim dlatego, że nie mamy wyborów w 2022 r. – dodaje nasz rozmówca.
Zakładając jednak, że wprowadzono by i u nas takie rozwiązanie, byłoby ono dla banków bardziej dotkliwe niż na Węgrzech (działają one tylko na polskim rynku i niemal całość hipotek ma zmienne oprocentowanie). Analitycy szacują, że gdyby oprocentowanie hipotek zakotwiczono na poziomie o 2 pkt proc. niższym, niż wynikałoby to ze wzrostu WIBOR, to pół roku obowiązywania takich zasad oznaczałoby ubytek 3,9 mld zł wyniku odsetkowego sektora, a w całym roku prawie 8 mld zł, czyli 3 mld zł netto. To sporo, bo prognozy zakładają, że bez tej regulacji polski sektor wypracowałby w 2022 r. 20–21 mld zł zysku netto (całoroczne zamrożenie obniżyłoby prognozowany zysk o 16 proc.).
Bardziej zastanawiające dla polskich banków może być to, czy klienci spłacający hipoteki złotowe – odczuwający w wyższych ratach skutki rosnącego WIBOR – zaczną zachowywać się podobnie jak frankowicze po umocnieniu franka i będą kwestionować umowy. To kolejny argument za tym, aby w szerszym stopniu udzielać hipotek o stałym oprocentowaniu, bo w przypadku zmiennego są ryzyka nie tylko związane z ochroną konsumenta, ale jak widać po Węgrzech także polityczne.