Na granicy polsko-białoruskiej od kilku dni koczuje grupa obcokrajowców. Kilkaset metrów od nich przebywają wolontariusze organizacji pozarządowych i dziennikarze. Teren oddzielają funkcjonariusze Straży Granicznej i żołnierze. Pogorszeniu uległa pogoda. Pada deszcz, a temperatura wynosi około 13 stopni Celsjusza.
W czwartek dary imigrantom chcieli przekazać ks. Wojciech Lemański i pastor Michał Jabłoński.
- Dary, które przywieźliśmy, zabieramy z powrotem ze sobą. Nie ma argumentacji. "Ktoś podjął decyzję, nie możemy powiedzieć kto. Jest rozkaz, nie możemy podać czyj". Nie ma numeru tego rozkazu, nie ma daty wystawienia. Możemy zgłosić się do rzecznika prasowej Straży Granicznej, który pewnie powie nam to samo - powiedział ks. Lemański.
- Zaproponowaliśmy, że te proste dary, czyli wysokokaloryczne potrawy, wodę i lekarstwa doniesiemy do granicy - dodał.
Duchowny poinformował, że nie miał zamiaru biec, chciał tylko donieść produkty do granicy. - To jest 200 metrów, ale odpowiedź była, ze nie wolno, bo są rozkazy - relacjonował.