Czy Chiny zjedzą Tajwan

Czy Chiny zdecydują się na siłowe przyłączenie Tajwanu i będą z tego powodu prowadzić wojnę z USA? Na to wskazywałyby prawie codzienne pokazy militarnej siły u granic wyspy. Ale najbardziej opłacałoby się Pekinowi złamać opór Tajwańczyków bez użycia siły.

Publikacja: 04.06.2021 10:00

W kwietniu w tajwańską przestrzeń powietrzną wleciała formacja 25 samolotów bojowych, w tym 4 bombow

W kwietniu w tajwańską przestrzeń powietrzną wleciała formacja 25 samolotów bojowych, w tym 4 bombowce H6-K zdolne do przenoszenia broni jądrowej. Wcześniej chiński lotniskowiec Liaoning przepłynął blisko tajwańskich wód terytorialnych

Foto: AFP

Chiny prowadzą kampanie dezinformacyjne, wojnę hybrydową i ostatnio wzmogły swoją aktywność w „szarej strefie" przeciwko Tajwanowi. Wygląda na to, że przygotowują się na ostateczne militarne uderzenie na Tajwan – stwierdził w niedawnym wywiadzie dla Sky News Joseph Wu, minister spraw zagranicznych Republiki Chińskiej, bo tak oficjalnie nazywa się Tajwan.

Napięcie wojenne wyraźnie nasiliło się w ostatnich miesiącach. Niemal codziennie dochodziło do naruszeń tajwańskiej strefy identyfikacji powietrznej, a kwiecień był rekordowy pod względem liczby tego typu incydentów. Podczas jednego z nich w tajwańską przestrzeń powietrzną wleciała formacja 25 samolotów bojowych, w tym cztery bombowce H6-K zdolne do przenoszenia broni jądrowej. Demonstracją siły było również przepłynięcie blisko tajwańskich wód terytorialnych chińskiego lotniskowca „Liaoning". W odpowiedzi na to Amerykanie wysłali okręty wojenne do Cieśniny Tajwańskiej.

W grze o Tajwan są też inne państwa. Reakcją na serię chińskich manewrów wojskowych wokół wyspy były amerykańsko-japońsko-australijsko-francuskie manewry w południowej Japonii. Generał Adam Findlay, były dowódca australijskich sił specjalnych, podczas briefingu dla oficerów stwierdził, że „prawdopodobieństwo wojny z Chinami jest duże". Tymczasem Hu Xijin, redaktor naczelny chińskiego dziennika „Global Times" (głosu „jastrzębi" z Komunistycznej Partii Chin), otwarcie wezwał do tego, by zaatakować Australię rakietami dalekiego zasięgu, jeśli przyjdzie ona na pomoc Tajwanowi w przypadku inwazji Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej na tę wyspę.

Wszystkie te sygnały tworzą bardzo niepokojący obraz: supermocarstw zmierzających ku wojnie. Czy jednak rzeczywiście sytuacja jest tak poważna? Czy USA i Chiny rzeczywiście są w stanie prowadzić wojnę o wyspę nieco większą od województwa mazowieckiego? A jeśli tak, to kiedy taka wojna może wybuchnąć?

Bastion Kuomintangu

Oficjalne stanowisko rządu w Pekinie mówi, że Tajwan jest chińską prowincją mającą związek z Chinami kontynentalnymi od niepamiętnych czasów. „Tajwan jest nieodłączną częścią Chin. Miliony lat temu Tajwan był połączony z kontynentem, ale z powodu ruchów skorupy ziemskiej część łącząca zatonęła (dzisiaj to Cieśnina Tajwańska) i Tajwan stał się wyspą" – czytamy w książce „Chińskie ABC" wydanej przez Chińskie Radio Międzynarodowe. W publikacji tej poświęcono ledwo dwie strony na wzmiankę, że na Tajwanie istnieje jakaś odrębna władza od Pekinu. „Tuż przed wyzwoleniem Chin miała miejsce ewakuacja Kuomintangu, z Czang Kaj-szekiem na czele, na Tajwan. Będąc już na Tajwanie, Czang Kaj-szek, przy wsparciu i ochronie USA, doprowadził do ponownego odłączenia się Tajwanu od Chin kontynentalnych" – mówi ta publikacja propagandowa.

Niewiele to wyjaśnia, a dużo przemilcza. Faktycznie w 1949 r., po przegranej wojnie domowej, ewakuowały się na Tajwan władze Republiki Chińskiej z jej prezydentem, generalissimusem Czang Kaj-szekiem na czele. W czasie, gdy Chińska Republika Ludowa pogrążała się w szaleństwie maoistowskiego komunizmu, nędzy i głodzie, Tajwan stawał się kapitalistyczną potęgą. To jednak bardzo uproszczona narracja, bo rzeczywistość była dużo bardziej skomplikowana.

Przez większą część historii Tajwanu jego związki z Chinami kontynentalnymi były dosyć luźne. Chińscy władcy od czasu do czasu wysyłali tam swoich urzędników i ustanawiali stacje zaopatrzeniowe dla floty, ale chińskie osadnictwo na dużą skalę zaczęło się tam dopiero w XVII w., a przed Chińczykami mieszkała tam głównie lokalna ludność aborygeńska. Obecni na wyspie byli też Portugalczycy (którzy trafili tam w XVI w. i nadali jej nazwę Formoza), Hiszpanie i Holendrzy. Cesarstwo Chińskie zajęło na dobre Tajwan dopiero w 1683 r. Po klęsce Chin w wojnie z Japonią w 1895 r. zostało proklamowane na Formozie pierwsze demokratyczne państwo w Azji – które jednak zostało szybko podbite przez Japończyków. Japonia panowała nad Tajwanem do 1945 r. i traktowała wyspę nie tyle jak kolonię, ile jak część własnych ziem. Mocno inwestowała w jej rozwój, a zarazem starała się japonizować Tajwańczyków. Po dziś zachowała tam spore wpływy kulturowe.

W 1945 r. po klęsce Japonii Tajwan został przyznany Republice Chińskiej. Mieszkańcy wyspy, wywodzący się z dawnej chińskiej emigracji, fatalnie odebrali skorumpowane rządy narzucone im przez kontynentalną administrację. 28 lutego 1947 r. wybuchły na wyspie zamieszki, które przekształciły się w powstanie przeciwko rządom Kuomintangu. Zostało ono krwawo stłumione, a bezpieka i wojsko zabijały wówczas przedstawicieli tajwańskiej inteligencji. Stan wojenny i jednopartyjna dyktatura Kuomintangu funkcjonowały na Tajwanie aż do 1986 r.

Po 1949 r. – wraz z przybyciem Czang Kaj-szeka – wyspa stała się siedzibą władz Republiki Chińskiej, bastionem oporu przeciwko komunizmowi. Czang rządził Tajwanem aż do śmierci, czyli do kwietnia 1975 r. Swoją polityką gospodarczą zdołał zapewnić Tajwańczykom dobrobyt. Nie zadowalało go jednak rządzenie wyspą. Cały czas miał nadzieję na odzyskanie Chin. Miasto Tajpej stało się więc oficjalnie jedynie tymczasową stolicą Republiki Chińskiej, a stolicą konstytucyjną pozostał Nankin. Na oficjalnych mapach przedstawiano granice Republiki Chińskiej obejmującej nie tylko Tajwan, ale również tereny zajmowane przez ChRL i Mongolię.

Komunistyczne władze w Pekinie cały czas uznawały Tajwan za swoją zbuntowaną prowincję i groziły jej inwazją zbrojną. Ograniczały się jednak od czasu do czasu do prowokowania incydentów zbrojnych i ostrzału wysp w Cieśninie Tajwańskiej. Do 1971 r. Republika Chińska zasiadała w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, ale musiała ustąpić miejsce Chińskiej Republice Ludowej, która wówczas zaczęła ocieplać swoje stosunki z USA. Od tego momentu kolejne państwa, by nie drażnić ChRL, zaczęły wycofywać swoje uznanie dyplomatyczne dla Republiki Chińskiej i oficjalnie przyjmować narrację Pekinu mówiącą, że istnieją tylko „jedne Chiny", a Tajwan nie jest odrębnym państwem. Obecnie Republika Chińska jest więc uznawana tylko przez 14 państw członkowskich ONZ i Stolicę Apostolską. Oficjalnie za kraj nie uznają jej nawet sojusznicy z USA i Japonii. Wiele krajów posiada jednak swoje quasi-dyplomatyczne misje w Tajpej.

Droga ku demokracji

Oficjalnie ChRL i Republika Chińska pozostają w stanie wojny domowej. Od lat 70. utrzymują jednak kontakty polityczne i gospodarcze. Tajwańskie spółki mocno inwestowały w ostatnich dekadach w Chinach kontynentalnych, a chińskie budowały swoją obecność na Tajwanie. Pomiędzy Formozą a kontynentem był prowadzony normalny ruch lotniczy i turystyczny. Mieszkańcy ChRL i Republiki Chińskiej posiadają specjalne paszporty pozwalające na przemieszczanie się pomiędzy nimi. Partia Kuomintang stała się natomiast siłą polityczną mocno opowiadającą się za zacieśnianiem relacji z Pekinem. Decydenci z Komunistycznej Partii Chin mieli więc nadzieję na to, że Tajwan kiedyś zostanie „pokojowo zjednoczony" z ChRL, na podobnych zasadach jak Hongkong i Makau.

Przeszkodą dla tego procesu stała się jednak demokratyzacja Republiki Chińskiej. Transformację ku ustrojowi wielopartyjnemu zaczął syn Czang Kaj-szeka Chiang Ching-kuo będący prezydentem w latach 1978–1988. Jego następca Lee Teng-hui (1988–2000), choć reprezentował Kuomintang, to był potomkiem starej chińskiej emigracji i byłym żołnierzem armii japońskiej. Stawiał więc mocno na utrzymanie niezależności Tajwanu i na dowartościowanie jego „rdzennych" mieszkańców. Politykę „tajwanizacji" wzmacniającej niezależność wyspy kontynuował prezydent Chen Shui-bian (2000–2008) wywodzący się z Demokratycznej Partii Postępowej. Za jego rządów w Pekinie uchwalono ustawę „antysecesyjną" dającą zielone światło na inwazję na Tajwan, jeśli przestanie on oficjalnie uznawać się za część Chin. Kolejny prezydent, Ma Ying-jeou (2008–2016) wywodził się z Kuomintangu i reprezentował interesy prochińskiego wielkiego biznesu. Forsowanie przez niego umowy inwestycyjnej z ChRL sprowokowało w 2014 r. wielkie młodzieżowe protesty w Tajpej nazwane Rewolucją Słoneczników. Od 2016 r. Tajwanem rządzi pani prezydent Tsai Ing-wen i jej Demokratyczna Partia Postępowa (DPP).

Kuomintang ponosi kolejne porażki wyborcze, a opinia publiczna patrzy coraz bardziej sceptycznie na relacje z Pekinem. Od wizji „pokojowego zjednoczenia" skutecznie ją odstrasza łamanie przez ChRL autonomii Hongkongu. Decydenci z Pekinu patrzą na to z rosnącą irytacją i zwiększają naciski na Tajwan za pomocą środków wojskowych. Chcą pokazać, że nie będą tolerować „secesji".

– Na wyspie mówi się, że największą słabością Tajwanu jest to, że jego mieszkańcy nie wierzą w inwazję ze strony komunistycznych Chin. Tajwańczycy jako dużo bardziej niebezpieczne określają działania opisane już przez Sun Tzu – „pokonania przeciwnika bez walki", czyli wojnę psychologiczną, dezinformację i sankcje ekonomiczne stosowane przez Pekin. Wszystko po to, by zniszczyć morale Tajwańczyków i doprowadzić do ogromnych podziałów w społeczeństwie. Te zagrożenia mieszkańcy wyspy dość dobrze rozumieją i stawiają im czoła. I tak np., gdy w lutym br. Pekin nałożył embargo na ananasy z Tajwanu (90 proc. tajwańskiego eksportu tego owocu trafia do Chin), dzięki kampanii społecznej popartej przez władze wyspy i kraje takie jak USA czy Japonia udało się pomóc tajwańskim rolnikom. Okazało się, że kryzys, jaki chciał wywołać Pekin, stał się świetną akcją promocyjną tajwańskich ananasów. To z tego owocu powstają dziś „Anansowe ciasteczka wolności", które tajwańscy dyplomaci promują za granicą. W czasie tego kryzysu Tajwańczycy pokazali, że w momencie zagrożenia, które dobrze rozumieją, potrafią się zjednoczyć, włączyć w działania władzy, a nawet sami inicjować pomoc – mówi „Plusowi Minusowi" Hanna Shen, polska dziennikarka mieszkająca na Tajwanie.

Klucz do Pacyfiku

Po co jednak ChRL miałaby zajmować Tajwan? Czy nie dysponuje ona ogromnymi terytoriami, które są często słabo zagospodarowane? Po co miałaby ryzykować wojnę z USA o dodatkowy kawałek ziemi? Oprócz kwestii prestiżowych („zjednoczenie ziem chińskich") i politycznych (wyeliminowanie konkurencyjnego modelu rozwoju dla Chin) w grę wchodzą kwestie strategiczne. Tajwan jest częścią łańcucha wysp rozciągającego się od Japonii po Indonezję, który może blokować chińską flotę podczas konfrontacji z USA. Zdobycie tajwańskich portów nad Pacyfikiem złamałoby tę barierę i pozwoliło Chińczykom na swobodne operowanie na oceanie.

Samo posiadanie motywu do dokonania podboju nie musi jednak oznaczać, że taki podbój nastąpi. – W tej chwili zbrojna inwazja Chin na Tajwan jest bardzo mało prawdopodobna. Wynika to z dwóch głównych powodów. Po pierwsze, jakkolwiek Pekinowi bardzo zależy na wchłonięciu wyspy, bo bez tego KPCh nie zrealizuje swoich wielkomocarstwowych planów, to zrujnowany przez działania wojenne Tajwan będzie mało atrakcyjnym łupem. Chiny potrzebują zamożnego Tajwanu – z jego korporacjami i know-how. Po drugie, zbrojny zabór wyspy spowodowałby bardzo krytyczne reakcje świata: przede wszystkim kluczowego alianta wyspy, czyli USA. Chiny dążą do wchłonięcia wyspy głównie metodami ekonomicznymi. Częściowo już im się to udało, ponieważ ChRL jest jej największym partnerem gospodarczym. Ponadto Pekin liczy, że ostatecznie nadejdzie taki moment, w którym nieprzychylna im DPP się zużyje i utraci władzę na rzecz bardziej pozytywnie nastawionego Kuomintangu – wskazuje w rozmowie z „Plusem Minusem" Stanisław Aleksander Niewiński, ekspert Regionalnego Ośrodka Debaty Międzynarodowej w Opolu.

Zabezpieczeniem przed inwazją może być również to, że Tajwan produkuje mikroprocesory, których nie jest obecnie w stanie wytwarzać chiński przemysł. W obliczu wojny technologicznej z USA Chińczycy nie mogą sobie pozwolić na przerwanie dostaw z tego źródła. – Tajwańczycy wierzą w sojusze i podchodzą do nich bardzo pragmatycznie – uważają, że USA, ale także Japonia i Unia Europejska będą po ich stronie, że Amerykanie będą ich bronić, gdy będzie to oznaczało obronę interesów także tych państw. Tu ważną rolę odrywa przemysł półprzewodników. Tajwańska firma Taiwan Semiconductor Manufacturing (TSMC) jest kluczowym elementem w globalnym łańcuchu dostaw czipów i od jej produkcji zależą gospodarki wielu państw. Gdyby fabryki TSMC przestały działać lub jej wyroby stały się niedostępne na Zachodzie, bo byłyby kontrolowane przez ChRL, natychmiast zniszczyłoby to światową gospodarkę. I to bardzo mocno podkreślają i tajwańskie media, i świat biznesu, i dyplomacja – przypomina Hanna Shen.

Tajwańczycy nie opierają jednak swojej strategii obrony jedynie na wierze w sojuszników. – Mimo że zagrożenie bezpośrednim atakiem ze strony Chin nie jest według Tajwańczyków wskazywane jako największe niebezpieczeństwo, to większość mieszkańców rozumie, że wyspa musi zrobić więcej, aby Pekin był pewny ogromnych szkód, jakie przyniesie mu inwazja, i dlatego popiera zwiększenie wydatków na obronę. W tym roku rząd prezydent Tsai Ing-wen podniósł budżet wojskowy o 10 proc., do 15,4 mld USD (ok. 2,4 proc. PKB). Tajwan liczy na wzmocnienie swoich zdolności obronnych, kupując sprzęt od Amerykanów, ale także mocno stawia na rozwój własnego przemysłu zbrojeniowego. I tak np. pod koniec 2020 roku ruszyły prace nad produkcją okrętów podwodnych. Łącznie w służbie ma się znaleźć osiem jednostek. Pierwsza ma być ukończona pod koniec 2024 roku i trafić do służby rok później – dodaje Shen.

– Ewentualną decyzję o zbrojnym zajęciu wyspy Chiny mogłyby podjąć w dwóch sytuacjach. Przede wszystkim Tajwan musiałby zostać pozostawiony własnemu losowi przez Stany Zjednoczone. Przy czym w takiej sytuacji najprawdopodobniej tajwańskie elity nie ryzykowałyby samobójczej wojny (w pojedynkę nie zatrzymają Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej) i uznałyby zwierzchność Chin. Inny scenariusz to taki, w którym USA wciąż honorują sojusz z wyspą, ale proporcje sił militarnych układają się zdecydowanie na korzyść Chin. Niemniej taka możliwość wciąż jest jeszcze odległą perspektywą – uważa Niewiński.

– Chiny posiadają swój harmonogram, a to oznacza, że zjednoczenie może nastąpić jutro lub najpóźniej w 2050 r. Nie może ono być jednak wiecznie odkładane – stwierdził w rozmowie z portalem Wenweipo.com Wang Yunfei, chiński ekspert ds. wojskowości. Chinom nie musi się więc spieszyć z „reunifikacją" Tajwanu. Zapowiadają ją już od 72 lat, więc mogą jeszcze trochę poczekać. To od samych Tajwańczyków i ich woli oporu może jednak w największym stopniu zależeć, czy Pekin zrealizuje swoje plany.

Chiny prowadzą kampanie dezinformacyjne, wojnę hybrydową i ostatnio wzmogły swoją aktywność w „szarej strefie" przeciwko Tajwanowi. Wygląda na to, że przygotowują się na ostateczne militarne uderzenie na Tajwan – stwierdził w niedawnym wywiadzie dla Sky News Joseph Wu, minister spraw zagranicznych Republiki Chińskiej, bo tak oficjalnie nazywa się Tajwan.

Napięcie wojenne wyraźnie nasiliło się w ostatnich miesiącach. Niemal codziennie dochodziło do naruszeń tajwańskiej strefy identyfikacji powietrznej, a kwiecień był rekordowy pod względem liczby tego typu incydentów. Podczas jednego z nich w tajwańską przestrzeń powietrzną wleciała formacja 25 samolotów bojowych, w tym cztery bombowce H6-K zdolne do przenoszenia broni jądrowej. Demonstracją siły było również przepłynięcie blisko tajwańskich wód terytorialnych chińskiego lotniskowca „Liaoning". W odpowiedzi na to Amerykanie wysłali okręty wojenne do Cieśniny Tajwańskiej.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Uczynić Amerykę znowu wielką? MAGA to wołanie Amerykanów o powrót solidarności
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Co łączy składkę zdrowotną z wyborami w USA
Plus Minus
Politolog o wyborach prezydenckich: Kandydat PO będzie musiał wtargnąć na pole PiS
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę