Czy dojdzie do przyspieszonych wyborów w wyniku rozpadu Zjednoczonej Prawicy? To pytanie, które pojawia się w polskiej polityce co najmniej od czasu ubiegłorocznej rekonstrukcji rządu. W najnowszych wypowiedziach prezes PiS Jarosław Kaczyński nie wyklucza wprost niczego, ale jednocześnie podkreśla, że PiS jest zdeterminowane dokończyć kadencję. Zastrzega jednak, że obecny układ rządzący mogą rozbić „emocje i zachowania nastawione wyłącznie na interes partykularny", które byłyby „ponad miarę". To jednak nie przesądza o wyborach. – Jeśli ktoś sądzi, że to doprowadzi do końca tego rządu, to się myli, szukamy innych możliwości i będziemy szukać dalej – stwierdził Kaczyński w wypowiedzi dla Albicla.pl i TV Republika. W zapowiadanym wywiadzie dla „Gazety Polskiej" mówi, że kilka głosów w Sejmie zawsze się znajdzie. Jarosław Kaczyński potwierdza też poparcie dla premiera Mateusza Morawieckiego.
Czytaj także:
Morawiecki bez mojego poparcia nie byłby tym, kim jest
Koalicja pod warunkami
Co w praktyce oznaczają słowa Kaczyńskiego? – Prezes PiS chce utrzymania koalicji aż do wyborów w 2023 roku, ale nie za wszelką cenę – mówi nam rozmówca z Klubu PiS.
Za trzy główne wydarzenia w najbliższych miesiącach tego roku w PiS uznaje się głosowanie nad zasobami własnymi UE (pierwotnie planowane na kwiecień), prezentację polskiego Nowego Ładu oraz rozpoczęcie realizacji ustaw z tego pakietu. Dodatkowo 9 maja planowane są wybory w Rzeszowie, gdzie PiS, Solidarna Polska i Porozumienie będą mieć własnych kandydatów. – W każdej z tych spraw może pojawić się przekroczenie linii, o której mówił Kaczyński – przekonuje nasz informator.