O rozszerzenie definicji świadczenia zdrowotnego w ustawie o działalności leczniczej o „działania służące przywracaniu lub poprawie fizycznego i psychicznego samopoczucia oraz społecznego funkcjonowania pacjenta poprzez zmianę jego wyglądu wiążącą się z ingerencją w tkanki ludzkie" apeluje Naczelna Rada Lekarska.
Ważne jest życie i zdrowie
Lekarze chcą też określenia przez resort zdrowia katalogu wymagań lub ograniczeń w odniesieniu do wyrobów, które stwarzają lub mogą stwarzać zagrożenie dla życia, zdrowia lub bezpieczeństwa pacjentów. Chodzi o zabiegi medycyny estetycznej, które z gabinetów lekarskich wywędrowały do salonów kosmetycznych, a nawet fryzjerskich, urządzanych w prywatnych mieszkaniach czy garażach.
Czytaj też: Droga medycyna estetyczna
Do prawników specjalizujących się w błędach medycznych regularnie zgłaszają się pacjenci, u których po zabiegach medycyny estetycznej wykonywanych poza gabinetami lekarskimi wystąpiły powikłania: poparzenia laserem lub peelingami chemicznymi, porażenie nerwu twarzowego po wstrzyknięciu botoksu, próbie wprowadzenia nici liftingujących czy tzw. wampirzym liftingu. Kłopot w tym, że bardzo trudno udowodnić im nie tylko nieprawidłowe wykonanie zabiegu, ale i to, że nie mieli prawa się go podejmować.
Można zrobić krzywdę
- Z punktu widzenia ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, nie ma czegoś takiego jak wykonywanie tych zabiegów przez osoby niepowołane, bo nie są to zabiegi o charakterze diagnostycznym lub leczniczym. Nie ma też takiej specjalizacji jak medycyna estetyczna. Ale jeżeli osoba niebędąca lekarzem wykona taki zabieg i dojdzie do powikłań, odpowiada na ogólnych zasadach z kodeksu karnego za inne uszkodzenie ciała czy uszczerbek na zdrowiu – mówi mec. Zbigniew Krueger, adwokat z kancelarii Krueger i Partnerzy.