W ciągu trwających od ponad dziesięciu dni antyrządowych protestów na Białorusi miasto nad Niemnem stało się wzorem mobilizacji dla innych zakątków kraju.
– Zobaczcie, jak jest w wolnym mieście Grodnie – mówił w środę do lokalnych władz przedstawiciel strajkujących górników w Soligorsku. Domagał się spełnienia postulatów protestujących, odwołując się do decyzji grodzieńskich władz, które pod presją tłumu posłuchały mieszkańców. Zresztą na zachodzie Białorusi od kilku dni panuje atmosfera, jakby krajem już nie rządził Aleksander Łukaszenko.
Kompromis z tłumem
W środę nad ranem urząd miasta Grodna wydał oświadczenie, w którym odpowiedział na postulaty przedstawicieli sztabu Swiatłany Cichanouskiej, związków zawodowych, przedstawicieli organizacji demokratycznych i partii politycznych. Władze miejskie zaprosiły przeciwników reżimu do rozmów i powołały Radę Porozumienia Społecznego. Pozwoliły na legalne protesty w centralnych częściach miasta: na placu Lenina oraz placu Sowieckim. Nawet zaoferowały wsparcie medyczne, techniczne i informacyjne protestującym podczas imprez masowych. Z oświadczenia wynika, że urząd spraw wewnętrznych obwodu grodzieńskiego „publicznie przeprasza” za brutalne powyborcze pacyfikacje pokojowych demonstracji. Władze przekonują, że lokalne służby rozpoczęły nawet śledztwo w tej sprawie.
Urząd miasta Grodna zabronił zwalniać strajkujących pracowników. Co więcej, przedstawicieli demokratycznej opozycji zaproszono do rządowego lokalnego nadawcy radiowego i telewizyjnego Grodno+. Stacja, po raz pierwszy odkąd powstała, „mówi prawdę”, informuje o masowych protestach w mieście. Opowiadała o rannych i pobitych przez funkcjonariuszy MSW. Miejscowe gazety (kontrolowane przez władze) również od kilku dni zamieszczają protestujących i strajkujących na okładkach.
– To są ustępstwa, ale to nie jest kapitulacja czy przejście na stronę protestujących – mówi „Rzeczpospolitej” Andrzej Poczobut, mieszkający w Grodnie polski dziennikarz oraz jeden z liderów nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi (ZPB). – Władze zdecydowały się na to pod presją dobrze zorganizowanych protestujących i strajkujących. Komitety strajkowe założono już we wszystkich sektorach przedsiębiorstwa chemicznego Grodno Azot. Pojawili się lokalni liderzy tacy jak dyrektor stadionu Niemen, który poparł protesty – dodaje.