Białoruś: Wolne miasto Grodno stało się wzorem dla innych

Najgłośniej z reżimem Białorusini walczą na zachodzie kraju. Łukaszenko mobilizuje armię przy granicy z Polską.

Aktualizacja: 20.08.2020 10:45 Publikacja: 19.08.2020 18:14

Radosny protest z flagami biało-czerwono-białymi w centrum Grodna

Radosny protest z flagami biało-czerwono-białymi w centrum Grodna

Foto: Iryna Novik/Hrodna.life

W ciągu trwających od ponad dziesięciu dni antyrządowych protestów na Białorusi miasto nad Niemnem stało się wzorem mobilizacji dla innych zakątków kraju.

– Zobaczcie, jak jest w wolnym mieście Grodnie – mówił w środę do lokalnych władz przedstawiciel strajkujących górników w Soligorsku. Domagał się spełnienia postulatów protestujących, odwołując się do decyzji grodzieńskich władz, które pod presją tłumu posłuchały mieszkańców. Zresztą na zachodzie Białorusi od kilku dni panuje atmosfera, jakby krajem już nie rządził Aleksander Łukaszenko.

Kompromis z tłumem

W środę nad ranem urząd miasta Grodna wydał oświadczenie, w którym odpowiedział na postulaty przedstawicieli sztabu Swiatłany Cichanouskiej, związków zawodowych, przedstawicieli organizacji demokratycznych i partii politycznych. Władze miejskie zaprosiły przeciwników reżimu do rozmów i powołały Radę Porozumienia Społecznego. Pozwoliły na legalne protesty w centralnych częściach miasta: na placu Lenina oraz placu Sowieckim. Nawet zaoferowały wsparcie medyczne, techniczne i informacyjne protestującym podczas imprez masowych. Z oświadczenia wynika, że urząd spraw wewnętrznych obwodu grodzieńskiego „publicznie przeprasza” za brutalne powyborcze pacyfikacje pokojowych demonstracji. Władze przekonują, że lokalne służby rozpoczęły nawet śledztwo w tej sprawie.

Urząd miasta Grodna zabronił zwalniać strajkujących pracowników. Co więcej, przedstawicieli demokratycznej opozycji zaproszono do rządowego lokalnego nadawcy radiowego i telewizyjnego Grodno+. Stacja, po raz pierwszy odkąd powstała, „mówi prawdę”, informuje o masowych protestach w mieście. Opowiadała o rannych i pobitych przez funkcjonariuszy MSW. Miejscowe gazety (kontrolowane przez władze) również od kilku dni zamieszczają protestujących i strajkujących na okładkach.

– To są ustępstwa, ale to nie jest kapitulacja czy przejście na stronę protestujących – mówi „Rzeczpospolitej” Andrzej Poczobut, mieszkający w Grodnie polski dziennikarz oraz jeden z liderów nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi (ZPB). – Władze zdecydowały się na to pod presją dobrze zorganizowanych protestujących i strajkujących. Komitety strajkowe założono już we wszystkich sektorach przedsiębiorstwa chemicznego Grodno Azot. Pojawili się lokalni liderzy tacy jak dyrektor stadionu Niemen, który poparł protesty – dodaje.

Produkcja wstrzymana

Popularny kanał NEXTA Live (zrzesza protestujących z całej Białorusi) informuje, że w Grodnie już ponad 20 przedsiębiorstw i firm dołączyło do strajków. Wśród nich pracownicy sieci energetycznych, firm budowlanych, gazownicy, a nawet pracownicy telekomunikacji. Strajkują renowatorzy Starego Zamku. Najpotężniejszy strajk trwa jednak w Grodno Azot, to największy w kraju producent nawozów azotowych, zatrudnia niemal 8 tys. ludzi.

– Niektórzy pracownicy muszą kontynuować pracę, by utrzymywać odpowiednie warunki w magazynie amoniaku, który przyda się do wznowienia produkcji. Ale musimy pokazać Łukaszence swoją determinację. Nie mam wątpliwości co do tego, że musimy działać – przemawiał w środę do zgromadzonego tłumu jeden z pracowników zakładu Juryj Rawawy. – Proponuję następującą formułę. W związku z poważnym napięciem społecznym spowodowanym działaniami Aleksandra Łukaszenki pracownicy Grodno Azot wyrażają mu wotum nieufności i wstrzymują produkcję do momentu dymisji Łukaszenki – oznajmił, po czym produkcja została wstrzymana w całym przedsiębiorstwie.

Straszenie Polską

Sytuacja w Grodnie niepokoi Aleksandra Łukaszenkę, który we wtorek wieczorem oznajmi, że ogłosił gotowość bojową w znajdujących się przy granicy z Polską i Litwą jednostkach wojskowych. Stwierdził, że Białoruś stoi nie tylko przed zagrożeniami wewnętrznymi, ale „również zewnętrznymi”.

W środę na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa stwierdził nawet, że w Grodnie „już wieszają polskie flagi”. – To niedopuszczalne, będziemy to ucinać – grzmiał. Prawdopodobnie miał na myśli wielotysięczną akcję solidarności, do której dołączyli działacze ZPB z Andżeliką Borys na czele, która elektryzowała tłum, mówiąc o „wolności naszej i waszej”.

– Najpierw jeszcze w trakcie kampanii wyborczej straszył Rosją, a teraz straszy Zachodem. Jego propagandyści rozsyłają fałszywe informacje, jakoby Polska chciała podpalić Białoruś i że tu workami przywożą pieniądze z zagranicy, by finansować demonstracje. W niedzielę w protestach rzeczywiście brało udział kilka osób z ZPB i mieli polskie flagi, ale na placu protestowało przecież nawet 15 tys. ludzi – mówi „Rzeczpospolitej” Aleksiej Szota, redaktor popularnego niezależnego portalu Hrodna.life. Tylko w ostatnich dniach na Białoruś nie wpuszczono kilkunastu Polaków, w tym dziennikarzy. – To próba zastraszenia społeczeństwa. Na wszelkie sposoby władze szukają wroga zewnętrznego – dodaje.

W ciągu trwających od ponad dziesięciu dni antyrządowych protestów na Białorusi miasto nad Niemnem stało się wzorem mobilizacji dla innych zakątków kraju.

– Zobaczcie, jak jest w wolnym mieście Grodnie – mówił w środę do lokalnych władz przedstawiciel strajkujących górników w Soligorsku. Domagał się spełnienia postulatów protestujących, odwołując się do decyzji grodzieńskich władz, które pod presją tłumu posłuchały mieszkańców. Zresztą na zachodzie Białorusi od kilku dni panuje atmosfera, jakby krajem już nie rządził Aleksander Łukaszenko.

Pozostało 87% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1003
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999