Parlament Salwadoru zaaprobował wprowadzenie stanu wyjątkowego w marcu, ale po przedłużeniu go w kwietniu w niedzielę 17 maja stan wyjątkowy miał się zakończyć. Parlament miał debatować nad jego ewentualnym przedłużeniem w poniedziałek.
Jednak Bukele, zajmujący urząd prezydenta kraju od niespełna roku, w czasie którego był już oskarżany przez obrońców praw człowieka o autorytarne tendencje (w lutym prezydent wraz z grupą uzbrojonych żołnierzy przez pewien czas okupował gmach parlamentu), bez zgody Kongresu Salwadoru przedłużył stan wyjątkowy w sobotę.
W niedzielę prokurator generalny skierował w tej sprawie wniosek do Sądu Najwyższego kraju. Zdaniem prokuratora generalnego dekret prezydenta jest sprzeczny z konstytucją.
Tymczasem Bukele przekonuje, że "wszyscy prezydenci w demokratycznej historii kraju mieli prawo ogłaszać stan wyjątkowy" i - jak dodaje - "korzystali z tego bez zgody parlamentu".
Administracja Bukele utrzymuje, że ustawa o ochronie obywateli daje prezydentowi prawo do ogłaszania stanu wyjątkowego bez zgody parlamentu jeśli parlament nie może się zebrać.