– Naruszył konstytucję, zbrojnie przeciwstawiając się przeprowadzeniu czynności śledczych – powiedział prezydent Sooronbaj Dżeenbekow o swoim poprzedniku Ałmazbeku Atambajewie.
Ten zaś był pierwszym szefem państwa, który dobrowolnie odszedł ze stanowiska po zakończeniu kadencji. A teraz w obawie przed rozruchami i pogromami handlarze i bankierzy ze stolicy kraju Biszkeku poprosili prezydenta, by nie dopuścił manifestantów do miasta. Dżeenbekow obiecał tak zrobić, ale mimo to w pośpiechu zamykano pojedyncze sklepy, centra handlowe i banki, a ze sklepowych witryn zdejmowano wszystkie cenne towary.
Szturmowana przez policję rezydencja Atambajewa znajduje się bowiem zaledwie dziesięć kilometrów na południe od granic miasta. Po trzech atakach, gdy wóz pancerny rozbił jej metalowe wrota, w czwartek pod wieczór były prezydent oddał się w ręce władz. Sześciu żołnierzy schwytanych przez obrońców wypuszczono wcześniej. 57 osób zostało rannych, połowa to policjanci, jeden z nich zmarł. Liczba ofiar jest prawie równa po obu stronach, bowiem zajadle obrzucały się one kamieniami – policjanci nie mieli ostrej amunicji.
– Obecnie to jest nie tylko starcie elit, ale i całych społeczności – przestrzegł rosyjski dziennikarz Andriej Miedwiediew. Nim zatrzymanego Atambajewa dowieziono do stolicy, zebrane tłumy jego zwolenników próbowały go dwa razy odbić.