W Kijowie wszyscy pogodzili się już z miażdżącym zwycięstwem aktora: pogratulował mu zarówno urzędujący prezydent, jak i szef rządu Wołodymyr Hrojsman.
- Przed chwilą dzwonił do mnie z gratulacjami z powodu zwycięstwa. Jestem bardzo wdzięczny za to. Powiedział, że mogę liczyć na jego pomoc, w każdej chwili. Uznał moje zwycięstwo i mojej ekipy. To świetnie, jednoczymy Ukrainę - powiedział sam Zełenski po telefonie Poroszenki.
Czytaj także: Prezydent prosto z serialu
Według danych exit pollów, po raz pierwszy w historii kraju kandydat na prezydenta wygrał we wszystkich makroregionach kraju (wschód, zachód, północ południe) zdobywając ponad 50 proc. głosów - nawet na zachodzie Ukrainy, przychylnym wcześniej Poroszence. Ostatecznie przewaga wynosi prawie 3:1. Obserwatorzy przypominają jednak, że prezydent Wiktor Juszczenko, którego w czasie "pomarańczowej rewolucji" w 2005 roku "noszona na rękach", na wyborach prezydenckich w 2010 roku zdobył jedynie 5,4 proc. głosów.
Zełenski już zapowiedział, że po zaprzysiężeniu chce "objechać cały kraj, wszystkie regiony i wysłuchać ludzi". Jednocześnie zapowiedział, że w stosunkach z Rosją "w każdym wypadku będziemy działać w ramach formatu normandzkiego, będziemy kontynuować miński proces Myślę, że tam będą kadrowe zmiany (chodzi o przedstawicieli Ukrainy na mińskich rozmowach - red.). W każdym wypadku będziemy kontynuować Mińsk i iść do końca, by doprowadzić do przerwania ognia".