11 dni przed eurowyborami odbędzie się przed TSUE rozprawa w sprawie Komisja Europejska przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom za odmowę przyjęcia uchodźców w ramach decyzji o relokacji podjętej we wrześniu 2015 r. Polska powinna być otwarta na przyjmowanie uchodźców?
Co do zasady, tak. Szczegóły zawsze do dyskusji. Po pierwsze, to moralny ludzki obowiązek. Nigdy nie zapomnę, że odwróciliśmy się plecami nawet do matek uciekających z dziećmi z bombardowanego Aleppo. To wstyd. Do tego doprowadził PiS swoją niemoralną i antychrześcijańską propagandą. Po drugie, to prawny obowiązek wynikający ze starych konwencji. Po trzecie, tak się sprawdza solidarność, której oczekujemy od innych w Unii.
„Tu nie chodzi o spór o sądownictwo, ale o to, by przeciągnąć decyzję przed datę wyborów do PE; by rozgrywać Polskę politycznie" – ocenił minister Zbigniew Ziobro termin wyroku TSUE w sprawie Sądu Najwyższego, który ma zapaść w maju. Spodziewa się pan niekorzystnego rozstrzygnięcia dla Polski?
Ziobro najwyraźniej się spodziewa. Ja nie wiem. Zadecydują o tym niezależni sędziowie. Moim zdaniem przy powoływaniu tzw. KRS doszło do oczywistego naruszenia prawa co najmniej w odniesieniu do reprezentantów środowiska sędziowskiego. I nie chodzi mi nawet o naruszenie zasady rozdziału władz, tylko o coś, czego jakimś cudem nie dostrzega żaden komentator, a mianowicie o to, że posłowie po prostu nie mają prawa wybierać przedstawicieli sędziów, bo uprawnienie do powołania reprezentanta przysługuje wyłącznie reprezentowanemu. To wynika z jednej z wciąż obowiązujących rzymskich zasad prawa znanej jako „nemo plus iuris in alium transferre potest quam ipse habet". Jeśli nie mam prawa, to nie mogę go komuś przekazać. Jeśli nie jestem sędzią, ale posłem, to nie mogę wybrać reprezentanta tegoż sędziego. Niestety, niedouczeni posłowie i ich wodzowie są przekonani, że mogą wszystko, nawet zamienić kolejność dni w tygodniu.
A może jednak rację ma minister Ziobro, sugerując, że TSUE gra na niekorzyść PiS i miesza się w kampanię wyborczą do PE?
Głupiutka megalomania i tendencyjna ignorancja. Trybunał jest niezależny. Ale tego prawdziwy PiS-owiec nie rozumie. Stalin pytał, ile dywizji ma papież, bo nie znał innego miernika siły. Ziobro nie wie najwyraźniej, że bywają sądy niezależne, których nie może obsadzić swoimi nominatami. Trybunał broni zasad prawa europejskiego, w tym jednego z podstawowych praw ludzkich: prawa do uczciwego procesu. Nie ma uczciwego procesu bez niezawisłego sędziego. Sędzia, którego powołanie i kariera zależą od polityka, nie jest niezawisły. Kropka.
Konferencja Episkopatu Polski wystosowała list społeczny. Apeluje w nim do polskiego społeczeństwa o solidarność i dialog. Jest pan w stanie podjąć dialog z konkurentami politycznymi bez atakowania ich?
Poza tą obsesyjna wzmianka dotyczącą diabolicznego gender i powtórzoną w końcówce teza o udziale hierarchów w życiu publicznym, pod wszystkim można się podpisać. Kłopot w tym, że autorzy są mało wiarygodni. Słusznie mówią o potrzebie odbudowy wspólnoty, o dialogu, o dobru wspólnym itd. Jednak nie tylko nie sprzeciwiali się PiS-owi, gdy postępował sprzecznie z tymi wszystkimi zasadami i wartościami, ale jawnie udzielali tej partii poparcia. To politycy PiS-u przemawiają z ambon w kościołach, to Kaczyński wygłasza mowy w Częstochowie do pielgrzymów, to księża wskazują na kogo głosować. Kościół srodze nagrzeszył. Już teraz płaci wysoką cenę przyspieszonej laicyzacji społeczeństwa. Jeśli dodać do tego jawna nieumiejętność ludzkiego i chrześcijańskiego reagowania na odrażające przestępstwa popełniane przez księży, trudno mówić o autorytecie hierarchów podobnym do tego, gdy głos zabierał Wyszyński, Wojtyła, Macharski, Muszyński i wielu innych wielkich ludzi Kościoła. Oby ten list znalazł konsekwentne potwierdzenie każdego dnia w każdym kościele w Polsce.
I na koniec. Jak pan reaguje na słowa polityków PiS, że KE to Koalicja PZPR czy powrót dinozaurów?
Typowa pisowska metoda opluskwiania ludzi. Nieustannie powtarza się w ich działaniu ten sam schemat: atak personalny, zniesławiający, obrażający. Zero argumentów merytorycznych, jedynie próba uderzenia cepem. Chyba nie tylko Morawiecki zapoznał się z tym narzędziem w młodości.
Arkadiusz Mularczyk, który kandyduje do PE, żeby walczyć o reparacje od Niemiec dla Polski w PE, napisał: „postkomuniści Belka z Cimoszewiczem wyrządzili tyle samo szkód w sprawie reparacji, co Bierut z fikcyjnym zrzeczeniem." i mówi, że „Trybunał Stanu dla was to mało". Są szanse na uzyskanie reparacji?
Kolejny prawdomówny polityk PiS. Tak jak wtedy, gdy oskarżał sędziów Trybunału Konstytucyjnego o współpracę z SB. Prawnego tytułu do reparacji nie ma. Podkreślam: prawnego. Zgodnie z umową poczdamską z 1945 roku polskie roszczenia reparacyjne miały być zaspokajane z części majątku niemieckiego zajętego przez ZSRR. Moskwa, wzorem zachodnich mocarstw okupacyjnych, w pewnym momencie zrzekła się dalszych reparacji. Władze PRL ogłosiły to samo. Nasze uprawnienie miało charakter wtórny i nawet bez deklaracji władz w Warszawie, możliwość dalszego ściągania reparacji ustała w chwili podjęcia decyzji przez Moskwę. Teoretycznie, gdyby udało się udowodnić, że ZSRR nie konsultował swojego zamiaru z Polską, można by próbować dochodzić czegoś od Rosji, ale poważnie mówiąc, to political fiction. Myśliciele z PiS często mówią, że deklaracja władz PRL była nieważna, bo PRL nie była niezależna. Zwracam uwagę, że niewiele później władze tejże PRL zawarły z USA umowy zamykające drogę do roszczeń majątkowych obywatelom USA pochodzenia żydowskiego. Kilka tygodni temu po wzmiance pana Pompeo na ten temat, rząd PiS sam to przypominał. Oby się nie doczekał odpowiedzi, że umowy były nieważne, bo PRL nie była niezależnym państwem.
Tymczasem „Gazeta Polska" pisze, że oddał pan Lasom Państwowym zdewastowaną leśniczówkę.
Zdaje się, że to pierwsza reakcja na list biskupów. Po 18 latach najmu i nieustającego remontu, uzgodniłem w ubiegłym roku warunki zwrotu leśniczówki i rozliczenia moich nakładów. Na wniosek nadleśnictwa usunąłem to wszystko, czego właściciel nie chciał. Rzeczoznawca z NOT wycenił wartość pozostawianych inwestycji na ponad 130 tys. zł. Nadleśnictwo zwróciło mi 50 tys. Tak więc, odwrotnie niż w Radiu Erywań, nie ukradli, ale dali. Cała reszta tekstu jest równie zgodna z prawdą.