– O ile wiem, wszystkie podmioty szczepiące przeciw covid mają umowy ważne do 31 grudnia. Tymczasem pacjenci są już poumawiani na terminy styczniowe. Bez znaczenia, na którą dawkę lub szczepionki – mówi Mariusz Politowicz z Naczelnej Rady Aptekarskiej. – Jeśli Fundusz nie zapowie prolongowania umów, nikt rozsądny nie będzie szczepił. I nie chodzi tylko o rozliczenia finansowe – nikt nie chce potem udowadniać, że nie jest wielbłądem. Jeśli brakuje umowy, Narodowy Fundusz Zdrowia może zarzucić, że szczepienie wykonuje podmiot nieuprawniony. Można stracić dostęp do portalu gabinet.gov.pl i e-rejestracji. – tłumaczy Mariusz Politowicz.
Dziś nie ma pewności, czy nie będzie musiał odwoływać pacjentów zapisanych na pierwsze dni stycznia. Podobne obawy mają aptekarze z całej Polski. Niektórzy z nich w swoich aptekach zaszczepili od lipca nawet kilka tysięcy osób. Akcja wyraźnie przyspieszyła w ostatnich tygodniach – statystyki hospitalizacji i zgonów na covid przekonały do szczepień wielu nieprzekonanych.
Farmaceuci liczą po cichu na to, że brak przedłużenia umów to efekt natłoku obowiązków u urzędników NFZ. Z opieszałością przy podpisywaniu umów Mariusz Politowicz zetknął się już latem. Jak wynika z NFZ-owskiego Systemu Zarządzania Obiegiem Informacji (SZOI), jego umowa obowiązuje od 30 czerwca, choć NFZ podpisał ją dopiero 24 sierpnia.
Lekarze rodzinni ironizują, że aptekarze wiedzą już, co co roku przed sylwestrem przeżywają medycy z podstawowej opieki zdrowotnej do ostatnich godzin roku czekający na przedłużenie umów.
– Narodowy Fundusz Zdrowia uspokoił nas, że umowy będą automatycznie przedłużone z początkiem przyszłego roku, bo są to umowy techniczne, a nie takie jak kiedyś, papierowe, które wymagały wielu podpisów. Wystarczy kliknąć w jeden przycisk, by umowa obowiązywała także na przyszły rok – tłumaczy Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej. Sam od lipca zaszczepił już tysiąc osób.