Aleksandr Strokań jest partnerem w kancelarii adwokackiej w Kijowie. Przed wojną prowadził sprawy gospodarcze w sądach. Dziś nie używa kodeksów ani ustaw, lecz ręcznej wyrzutni pocisków przeciwpancernych. Walczy w ukraińskiej Obronie Terytorialnej.
Na froncie
– Gdy zaczęła się rosyjska inwazja i okazało się, że wróg kieruje się na Kijów, zamknęliśmy kancelarię. Zrozumiałem, że jeśli nie obronimy kraju, to nie będzie tu żadnego prawa i żadnej pracy dla nas. Dlatego wstąpiłem do wojska – opowiada „Rzeczpospolitej” Strokań. Przyznaje, że poszedł w ślady swojego brata i ojca, którzy już od 2014 r. bronili Donbasu przed atakami separatystów.
Czytaj więcej
Pomoc pro bono, bezpłatne poświadczanie dokumentów i udostępnianie ich wzorów – tak wspierają prawnicy.
Jeszcze przed wybuchem wojny odbył przeszkolenie wojskowe i dzięki temu od razu po zgłoszeniu do armii wysłano go na front. Trafił do oddziału zajmującego się zwiadem powietrznym za pomocą dronów, a jego zadaniem było przekazywanie danych z tych dronów do jednostek ukraińskiej artylerii. Jego oddział walczył w rejonie Buczy i Hostomela – miejscowości pod Kijowem, których nazwy przeraziły świat z powodu rosyjskich zbrodni wojennych.
Gdy udało się wyzwolić okolice Kijowa, kancelaria, w której pracował Strokań, wznowiła pracę. On sam został jednak w wojsku, a jego oddział przerzucono na południe kraju, pod Chersoń.