Rewanż nie dorówna emocjom pierwszego spotkania w Zagrzebiu, które Chorwaci wygrali 2:0, ale iskry i tak lecą. Trzeba było odwołać charytatywny mecz dawnych gwiazd obu reprezentacji w przygranicznym Vukovarze, po chorwackiej stronie, bo nie było pewności, czy da się go rozegrać bez incydentów. Trener Serbów Sinisa Mihajlović wzywa, żeby już zapomnieć o przeszłości i zapowiada, że pogoni z kadry każdego piłkarza, który zechce dziś igrać z emocjami tłumu na stadionie.
Mecz będzie na belgradzkiej Marakanie, ale do Maracany brazylijskiej Serbowie mają bardzo daleko. Tracą do wiceliderów grupy Chorwatów aż dziewięć punktów, do liderów Belgów aż 11 i tylko zwycięstwo ratuje ich szanse na awans do mundialu w Brazylii.
Drużyna z wielkimi tradycjami i całkiem niedawnymi wspomnieniami awansów na wielkie turnieje – Serbowie grali w dwóch ostatnich mundialach – jest w coraz głębszym cieniu bałkańskich rywali. Już nie tylko Chorwatów, również Bośniaków, którzy dziś w meczu ze Słowacją mogą sobie zapewnić miejsce w barażach, a we wtorek w rewanżu w Bratysławie – pierwsze miejsce w grupie G i bezpośredni awans.
Mało tego, Serbowie, którzy ze swoimi politycznymi sojusznikami zrobili wszystko, by reprezentacja Kosowa nie dostała zgody FIFA na rozgrywanie meczów o punkty, mogą na przyszłorocznym mundialu zobaczyć nawet kilkunastu piłkarzy z Kosowa, i to w głównych rolach.
W grupie E liderem jest Szwajcaria, w której gra aż czterech Kosowarów z Pristiny, z Mitrovicy, ale wychowanych już na uchodźstwie. To największe gwiazdy Szwajcarii: Xherdan Shaqiri, Valon Behrami, Granit Xhaka. A Albania, nieoczekiwany wicelider grupy, mogłaby dziś wystawić przeciw Słowenii, i we wtorek przeciw Islandii (ten mecz może zdecydować, kto zagra w barażach) całą jedenastkę Kosowarów. Włoski trener Gianni de Biasi powołał ich na te mecze aż 12, a doliczając spotkania z ostatnich miesięcy – już ponad 20.