Oficjalnie chodzi wyłącznie o dzień Świętego Franciszka. Papież tylko dlatego miał wybrać 3 października na ogłoszenie w Asyżu encykliki „Fratelli tutti" o „braterstwie i przyjaźni społecznej", w której opisuje świat po pandemii. W Stanach uwadze sztabów wyborczych nie umknął jednak fakt, że dokument ujrzał światło dzienne równo miesiąc przed dniem głosowania. Podobną sekwencję Franciszek wybrał już w 2015 r., gdy ogłosił encyklikę „Laudato si" o znaczeniu ochrony przyrody przed paryską konferencją w sprawie klimatu.
Podejrzenia są tym bardziej zasadne, że we „Fratelli tutti" nietrudno znaleźć krytyczne oceny polityki przypisywanej Donaldowi Trumpowi. Papież z nazwiska rzecz jasna prezydenta nie wymienia. Wskazuje jednak na pogardę dla biednych i porzuconych przez tych, którzy wykorzystują dla własnych potrzeb „demagogiczny populizm albo liberalizm, który służy ekonomicznym interesom najpotężniejszych". Tłumaczy, że owocem tego jest system służący superbogatym. Jeśli społeczeństwo jest oparte przede wszystkim na kryteriach wolnego rynku i jego skuteczności, nie pozostawia miejsca dla osób z upośledzeniami, a także tych, którzy polegają na darmowej edukacji i ubezpieczeniach zdrowotnych, zaś braterstwo pozostaje w nim jeszcze jednym, teoretycznym konceptem – tłumaczy Franciszek.
To nie pierwszy sygnał, po której stronie leży sympatia Watykanu w tych wyborach. W poprzedniej kampanii z udziałem Trumpa w 2016 r. papież uznał za „sprzeczne z chrześcijaństwem" ataki na migrantów i plany budowy muru na granicy z Meksykiem. „Financial Times" wskazuje też, że na Twitterze prezydent poparł byłego nuncjusza w Waszyngtonie Carla Marię Vigano, który w 2018 r zaapelował do Franciszka o złożenie urzędu z powodu ukrywania rzekomego homoseksualizmu.
Joe Biden był pierwszym katolickim wiceprezydentem USA. Gdyby wygrał wybory, zostałby też drugim po Johnie F. Kennedym katolickim prezydentem. Głęboko wierzący, stale nosi różaniec. Jan Paweł II przyjmował go cztery razy na audiencjach, tego zaszczytu dostąpił też od Franciszka.
W tym radykalnie różni się od Trumpa. Wychowany w tradycji prezbiteriańskiej, do wiary podejście ma raczej transakcyjne. W kampanii 2016 r. o przyjmowaniu komunii świętej mówił z ironią: „piję troszkę tego winka, to zresztą jedyne wino, które w ogóle biorę do ust, no i zjadam to ciasteczko". Na początku czerwca, u szczytu zamieszek po zabójstwie z rąk białego policjanta czarnoskórego George'a Floyda, kazał rozpędzić manifestantów, aby zrobić sobie zdjęcie z Biblią w ręku przed kościołem Świętego Jana vis a vis Białego Domu.