Około połowy Polaków nie chce przyjąć szczepionki przeciwko Covid-19. To największy procent wśród zbadanych populacji – oprócz Rosjan. Skąd bierze się u nas to śmiertelnie niebezpieczne nastawienie do rzeczy – wydawałoby się – oczywistej i ratującej życie? Przyczyny są co najmniej trzy.
Po pierwsze, to ogólnie znany i dokładnie opisany ekstremalnie niski poziom zaufania społecznego Polaków. We wszystkich dostępnych badaniach dotyczących tego wskaźnika obywatele RP plasują się na samym końcu w UE; fatalnie wypadają także na tle innych nacji. Jak ważnym elementem dobrze funkcjonującego państwa jest kapitał społeczny, którego częścią jest zaufanie, opisali ważni obserwatorzy życia politycznego – od A. de Tocqueville'a do F. Fukuyamy. Wszyscy się zgadzają, że im wyższe zaufanie społeczne, tym lepiej funkcjonuje gospodarka i sprawniej działa państwo.
Niestety, w Polsce mamy fatalną sytuację – dotyczy to zarówno zaufania wertykalnego, jak i horyzontalnego. Znaczy to tyle, że obywatele nie ufają władzy, a władza nie ufa obywatelom, oraz że nie ufamy sobie nawzajem jako ludzie. Przykłady tego można zaobserwować wszędzie – na ulicy, w urzędach, w Sejmie, w biznesie. Jesteśmy w UE społeczeństwem najmniej ufającym bliźnim (a zwłaszcza „niebliźnim", za które uważamy osoby o odmiennym kolorze skóry, orientacji seksualnej czy wyznaniu). Trudno się dziwić, że w przypadku szczepionki przejawiamy te same fobie, które mamy w odniesieniu do imigrantów, homoseksualistów, muzułmanów i wszystkiego co nowe lub nieznane.
Brak wiary
Drugą przyczyną niechęci do szczepień jest zachowanie rządu. Na zakorzenioną już i opisaną powyżej ogólną nieufność nałożyło się bowiem rozczarowanie tym, co mówiła i robiła ekipa Mateusza Morawieckiego od marca tego roku. Premier już kilka razy ogłaszał pokonanie wirusa, ale także mobilizował do wytężonej walki w nadchodzących miesiącach; zamykał stoki narciarskie, by potem je otwierać, a na końcu jednak zamknąć; meandrował w sprawie noszenia maseczek i innych obostrzeń; wreszcie sam dawał fatalny przykład nieprzestrzegania zasad. Dotyczyło to prawie każdego przedstawiciela władzy, z prezesem Kaczyńskim i prezydentem Dudą na czele.
Mówiąc krótko – obywatele nie mają podstaw do tego, by ufać tej ekipie i wierzyć jej zapewnieniom o zbawienności szczepień. Dobrze bowiem wiedzą, że za kilka tygodni może się okazać, że dokładnie ci sami politycy mogą zacząć zachęcać do czegoś zgoła odwrotnego. Tyle razy przedstawiciele rządu kłamali i kluczyli w sprawie koronawirusa, że ludzie stracili do nich jakiekolwiek zaufanie – przynajmniej w tej kwestii. Dlaczego niby mieliby wierzyć politykom, którzy zalecali wkładanie lodu w majtki, wyśmiewali noszenie maseczek czy też zamykali lasy, gdy liczba zgonów wynosiła poniżej pięciu osób dziennie?