W ostatnich tygodniach co rusz w powietrze wzbija się polityczny kurz wzniecany przez Rosję lub na nią opadający. Ostrzał Syrii, który mógł się zakończyć amerykańsko-rosyjską wymianą ognia, wcześniej atak chemiczny w Wielkiej Brytanii, wydalenie rosyjskich dyplomatów przez trzy dziesiątki państw, dodatkowe sankcje. Co będzie dalej? Jaki jest naprawdę cel Moskwy? Polska chce uchodzić za znawcę Rosji, tymczasem, jak się wydaje, większość naszych prognoz co do Kremla jest nietrafiona.
Pusta kasa
Teza, którą najczęściej słychać w Polsce, to odbudowa przez Putina imperium rosyjskiego. Nie wydaje się, aby tak było. Putin nie chce nawet dominacji nad państwami byłego bloku wschodniego, nie ma także na celu ekspansji ani nawet poszerzania strefy rosyjskich wpływów poza jej obecny zasięg. Podbój, dominacja polityczna i gospodarcza, „rosyjski świat” jako alternatywa dla cywilizacji zachodniej czy mityczne „zwycięstwo” nad Zachodem są tylko zasłoną dymną.
Wszystko to bowiem leży poza zasięgiem Moskwy. Dysproporcje cywilizacyjne, w tym gospodarcze oraz militarne, pomiędzy Rosją a Zachodem i Chinami są tak ogromne, że realizacja powyższych celów jest niemożliwa. Rosji na to nie stać. Jej dotychczasowa strefa wpływów nie przynosi żadnych korzyści gospodarczych, przeciwnie – sporo kosztuje. Każde państwo lub parapaństwo, które się w niej znalazło, drenuje moskiewski budżet. Dotyczy to nie tylko Czeczenii, Abchazji, Osetii Południowej, republik donieckiej i ługańskiej, ale też Białorusi, Armenii i Kirgistanu, o Krymie nie wspominając. Oczywiście, w imię racji politycznych do strefy wpływów można dokładać, o ile ma się z czego. Tymczasem Rosja stoi na skraju możliwości w tym zakresie.
Putin zaprzepaścił szansę na modernizację kraju, nie wykorzystał nadwyżek ze sprzedaży węglowodorów do stworzenia nowoczesnej gospodarki lub choćby wytworzenia alternatywnych źródeł zasilania budżetu, na czas, kiedy nastąpi spadek popytu na ropę i gaz. Moskwa nie poszła drogą Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Kataru, a od kilku lat także Arabii Saudyjskiej, które reinwestują nadwyżki z eksportu surowców w inne gałęzie gospodarki, choćby rozrywkę, handel, linie lotnicze i edukację.
Gra na zastraszenie
Putin gra na wyrost, powyżej realnych możliwości Rosji, stosując przy tym wyrafinowane metody szantażu, eskalacji napięcia, nigdy jednak nie tak ryzykownie, by sprowokować zbrojną reakcję Zachodu lub pełny bojkot gospodarczy. Ani jednego, ani drugiego jego reżim by prawdopodobnie nie przetrwał.