Nieoczekiwanie dla wszystkich rząd premiera Netanjahu zatwierdził w środę plan budowy 700 domów przez Palestyńczyków na terenach okupowanych. To prawdziwa sensacja. Równocześnie mają zostać wydane zezwolenia na budowę kolejnych 6 tys. domów dla żydowskich osadników na okupowanym Zachodnim Brzegu.
Nie wiadomo jeszcze, czy decyzja rządu zakłada budowę nowych palestyńskich domów czy też legalizację już istniejących w tzw. strefie C Zachodniego Brzegu, obejmującej 63 proc. terytorium ziem okupowanych, zamieszkanych przez 300 tys. z ok. 2,5 mln Palestyńczyków i 385 tys. osadników żydowskich. Takich zezwoleń w strefie znajdującej się pod wyłączną kontrolą Izraela nie wydawano. Beniamin Netanjahu mówił nawet o włączeniu strefy C do państwa żydowskiego.
– Obecna decyzja rządu to nic innego, jak polityczna gra na użytek światowej opinii publicznej. Ma też bezpośredni związek z wyborami do Knesetu oraz amerykańskim planem pokojowym – mówi „Rzeczpospolitej" Daniel Bettini z czołowego izraelskiego dziennika „Jediot Achronot".
Z informacji tej gazety wynika, że Biały Dom rozważa jeszcze przed przyśpieszonymi izraelskimi wyborami parlamentarnymi wyznaczonymi na 17 września zorganizowanie konferencji bliskowschodniej w Camp David z udziałem liderów państw arabskich. Miałyby tam zostać przedstawione polityczne założenie planu pokojowego autorstwa Jareda Kushnera, zięcia amerykańskiego prezydenta. Odbywa właśnie kolejną podróż po Bliskim Wschodzie, odwiedzając prócz Izraela Jordanię, Egipt, Katar, Arabię Saudyjską oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie. Od rezultatów tej wizyty zależeć ma ostateczny kształt planu nazywanego przez Trumpa „porozumieniem stulecia".
Przeczytaj także: Premier Benjamin Netanjahu w opałach