Pierwsza wizyta prezydenta Trumpa w Europie miesiąc temu pozostawiła głęboką rysę na stosunkach USA z Europą. Wystąpienie kanclerz Merkel w Monachium zdawało się zapowiedzią, że Niemcy poważnie zastanawiają się nad przyszłością relacji transatlantyckich, szczególnie podczas prezydentury Donalda Trumpa. Jego druga wizyta w Europie – najpierw w Warszawie i Hamburgu, a niedługo potem w Paryżu, może być początkiem odbudowy zaufania, ale będzie wymagało to wysiłku zarówno prezydenta Trumpa, polskiego rządu, jak i przywódców zachodnioeuropejskich.
W szerszym kontekście europejskim wizyta w Warszawie powinna służyć odbudowie zaufania w sojuszu północnoatlantyckim. Podczas majowego wystąpienia w Brukseli prezydent Trump nie wspomniał o artykule 5. zobowiązującym wszystkie kraje NATO do wspólnej obrony w razie ataku na jednego z członków sojuszu. Co więcej, po wizycie okazało się, że jego najbliżsi doradcy – sekretarze obrony, stanu oraz doradca do spraw bezpieczeństwa – mocno zabiegali o umieszczenie odniesienia do artykułu 5. w brukselskim wystąpieniu, ale zostało ono w ostatniej chwili usunięte przez samego prezydenta lub jednego z jego najbliższych doradców politycznych. Zachowanie to doprowadziło do dalszego nadszarpnięcia zaufania między sojusznikami NATO, które nałożyło się na wcześniejsze negatywne wypowiedzi prezydenta USA wobec sojuszu.
W przeddzień wizyty w Polsce jego doradcy w Białym Domu rekomendują, aby mocno zasygnalizował w Warszawie jego osobiste poparcie dla artykułu 5. (potwierdzają to moje rozmowy w Waszyngtonie prowadzone w zeszłym tygodniu). Generał McMaster, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, w zeszłym tygodniu potwierdził to również podczas konferencji prasowej.
Osoby przygotowujące wizytę w Polsce rozumieją także, że jego wystąpienie w Warszawie może być odebrane w Europie Zachodniej jako dzielące – szczególnie, jeżeli skrytykowałby w nim Unię Europejską lub odwołał się do Rumsfeldowskiego podziału na „nową i starą Europę".
Szczególnie w Berlinie panuje dość powszechne przekonanie, że wizyta Trumpa w Warszawie to ruch antyniemiecki i działanie obliczone na podział Europy – Biały Dom ma tego jasną świadomość. A więc to od samego prezydenta będzie zależało, czy przyjmie rady swoich doradców i zacznie proces odbudowy zaufania we wspólnocie transatlantyckiej, czy zdecyduje się na dalsze zaognienie sporu. Wystąpienie w Warszawie jest świetną okazją do tego żeby pokazać, że nie chce dzielić Europy i widzi przyszłość Stanów Zjednoczonych w mocnej rodzinie transatlantyckiej.