Wyzwań jest sporo i są różnorodne. Zaczynają się od kwalifikacji – mało jest jeszcze osób, które są w stanie uczyć i trenować roboty, by spełniały swoją funkcję. Z tym wiąże się kwestia wiedzy o tym, w jaki sposób wykorzystać AI i czy w danej sprawie w ogóle możemy to zrobić. Trzeci element to perspektywa ludzka, emocji. Chodzi o zwyczajną obawę przed czymś nowym. W mediach pojawia się bardzo dużo informacji o tym, że z powodu automatyzacji firmy będą nas zwalniać. To elementy, które hamują wdrożenie rozwiązań sztucznej inteligencji.
Jak będzie wyglądać przyszły rynek pracy, na którym będą dwie grupy pracowników – ludzie i roboty, algorytmy. Jakiego typu zawody znikną, a jakie kompetencje będą wysoko cenione w świecie ze sztuczną inteligencją?
Kiedyś wydawało się, że roboty zastąpią nas tylko przy produkcji, składaniu elementów, tam, gdzie mamy powtarzalność prostych działań. Teraz to się zmienia. Pojawiają się nowe miejsca, gdzie możemy zastępować pewne kompetencje ludzkie. Z naszych rozmów z klientami, ale też z naszych badań wynika, że tam, gdzie jest prosta czynność – ale w tej chwili jeszcze nie proces – ludzie będą zastępowani. W przypadku HR możemy sobie wyobrazić, że będziemy mieli trenera, który będzie szkolił człowieka choćby do obsługi klienta. Takie doświadczenia są już m.in. w USA, gdzie porównano czas wdrożenia ludzi do obsługi infolinii bez robota i z nim. Gdy robot szkolił człowieka, podpowiadał, czego powinien się nauczyć, na co ma wskazać w rozmowie z klientem, proces onboardingu, czyli wdrożenia człowieka do pracy, przebiegał znacznie szybciej. Zatem mogą zniknąć podstawowe stanowiska, np. szkoleniowe. A także stanowiska, które dotąd odpowiadały za skanowanie danych, informacji, dokumentów, bo to też może zrobić robot, który jest już w stanie rozpoznawać obraz i się go uczyć. Znikać będą miejsca, gdzie mamy powtarzalną pracę, która nie wnosi wartości kreatywnej. Jest tu pewne zagrożenie, gdyż gdy tak opiszemy zadania, to są to prace juniorskie dla osób, które dopiero wchodzą w organizację. Pytanie, co się wydarzy, gdy w ogóle zlikwidujemy tego typu stanowiska.
A jeśli chodzi o drugą część pana pytania, to pojawią się nowe funkcje i role skupione na rozwoju technologii. Czyli np. potrzebne będą osoby, które będą w stanie dobrze zaprogramować robota, by właściwie wykonywał swoją pracę. Będzie więcej specjalistów od procesów, bo będziemy musieli je dobrze opisać, skwantyfikować, aby można było wskazać robotowi, co ma robić. Mamy wreszcie cały obszar kompetencji budowanych na sztucznej inteligencji. To osoby, które w pracy będą wykorzystywać AI. Pojawi się więc ogromny obszar zapotrzebowania na zupełnie nowe kompetencje i zadania.
Jest jeszcze jedna kwestia, gdzie pojawiają się znaki zapytania: czy nie nastąpi dehumanizacja pracy, czy zmiana nie pozbawi nas takich wartości jak zrównoważony rozwój, więzy międzyludzkie, empatia czy różnorodność i włączanie?
Będzie to niesamowicie trudne. Bo z jednej strony mamy kogoś emocjonalnego, czyli człowieka, z drugiej strony kogoś bez emocji, czyli robota. Jego wartością jest właśnie to, że nie ma emocji, ambicji, nie konkuruje – przynajmniej na razie.