Trzeba to jasno powiedzieć: czwartek nie był najlepszym dniem dla złotego. Od początku dnia nasza waluta traciła na wartości, chociaż jeszcze rano ruch ten był stosunkowo nieduży. W miarę jednak upływu czasu sytuacja stawała się coraz trudniejsza. W drugiej części dnia złoty osłabiał się wobec dolara o około 0,7 proc. i za amerykańską walutę płacono już prawie 3,99 zł. Euro drożało o 0,4 proc. do 4,31 zł. Kurs franka rósł o 0,7 proc. do 4,61 zł. Warto zwrócić uwagę, że ruch ten korespondował z tym, co działo się na warszawskiej giełdzie, gdzie w drugiej połowie dnia również można było zauważyć wyraźne spadki. To może sugerować, że kapitał zagraniczny opuszczał polskie aktywa.
Wymagające otoczenie dla złotego
Złotemu nie sprzyjała także sytuacja na globalnym rynku walutowym. Europejski Bank Centralny po raz kolejny obniżył w czwartek stopy procentowe o 25 pkt bazowych. To generowało presję na euro. Para EUR/USD spadał po południu prawie 0,5 zjeżdżając tym samym w okolice poziomu 1,08. Ruch ten napędzany był także danymi ze Stanów Zjednoczonych. – Para EUR/USD spadła dzisiaj w okolice 1,0810 – jesteśmy, zatem bardzo blisko rejonu 1,08. W dużej mierze to jednak wynik lepszych danych o cotygodniowym bezrobociu i sprzedaży detalicznej w USA, chociaż produkcja przemysłowa spadła we wrześniu o 0,3 proc. m/m, a dane za sierpień zrewidowano w dół do 0,3 proc. m/m. Oczekiwania co do listopadowej obniżki stóp przez FED już zbytnio się nie zmieniają – rynek daje 92 proc. szans na ruch w dół o 25 punktów baz. na początku listopada – podkreśla Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.