Uczeń stracił jądro, lecz szkoła niewinna

Nastolatek poszkodowany w szkolnej bójce nie udowodnił winy szkoły. Sąd uznał, że nawet najlepszy nadzór nad bezpieczeństwem uczniów nie jest w stanie zapobiec tak dynamicznym zdarzeniom

Publikacja: 06.03.2014 10:27

Uczeń stracił jądro, lecz szkoła niewinna

Foto: Fotorzepa, Jakub Dobrzyński

Bójkę  sprowokowały słowne zaczepki jednego nastolatka pod adresem drugiego w czasie jazdy szkolnym gimbusem. Wbrew gminnemu regulaminowi dowożenia uczniów, w gimbusie  nie było żadnego nauczyciela, który powinien opiekować się młodymi ludźmi od chwili ich wejścia do autobusu do momentu przekazania ich szkole.  Po wyjściu z autobusu chłopcy poszli w ustronne miejsce na szkolnym boisku  i tam się pobili. Niestety, dla jednego z nich bójka skończyła się wyjątkowo nieszczęśliwie -  urazem moszny. Lekarze musieli  usunąć chłopakowi 2/3 prawego jądra, a nie wykluczali, że straci całe.

Stracił poczucie wartości

Uczeń był ubezpieczony od następstw nieszczęśliwych wypadków, lecz  polisa opiewała na maksymalnie  8 tys.  zł.  On zaś oszacował swoją szkodę znacznie wyżej.  Argumentował, że ryzyko utraty całego jądra będzie miało wpływ na zdolność płodzenia.  Zażądał od gminy i jej ubezpieczyciela zapłaty odszkodowania  w wysokości 2,6  tys. zł, zadośćuczynienia w kwocie 80,4 tys. zł,  a także 2 tys. miesięcznej renty.

Swoje roszczenie chłopak oparł na art.  427 kodeksu cywilnego. Przepis ten stanowi, że jeżeli szkodę wyrządziła osoba, której nie można przypisać winy z powodu wieku albo stanu psychicznego lub cielesnego, to do naprawienia tej szkody obowiązany jest ten, kto z mocy ustawy lub umowy był zobowiązany do nadzoru nad tą osobą.  Obowiązek naprawienia szkody wyłączony jest tylko wtedy, gdy zobligowany do nadzoru wypełnił swój obowiązek (tj. starannie sprawował nadzór) albo gdy szkoda i tak by powstała, mimo starannego wykonywania nadzoru.

Same zakazy i nakazy nie wystarczą

Rozpatrujący powództwo Sąd Okręgowy w Lublinie ustalił po roku od zdarzenia, że uraz moszny  nie odbił się negatywnie na rozwoju fizycznym poszkodowanego (dziś ucznia technikum), a utrata jądra nie spowodowała zaburzeń płodności. Zachwiała jednak  jego poczuciem wartości. Chłopak odbiera siebie jako gorszego mężczyznę, nie ma dziewczyny, ma problemy z seksem. Potwierdziły to opinie biegłych lekarzy.

Sąd zgodził się z powodem, że to nauczyciele (szkoła) odpowiadają za przestrzeganie niezbędnych wymagań w dziedzinie bezpieczeństwa młodzieży w szkole. Co ważne, odpowiedzialność ta  nie ogranicza się do wydania nakazów i zakazów, lecz powinna polegać na stosowaniu wszelkiego rodzaju środków ochrony wobec uczniów powierzonych pieczy nauczycieli. Potwierdza to wyrok Sądu Najwyższego z 2 lutego 2011 r. ( II CSK 392/10).

Gmina zaprzeczyła, jakoby szkoła uchybiła obowiązkowi nadzoru. Stwierdziła, że do bójki doszło przed rozpoczęciem zajęć szkolnych i to za zgodą obu chłopców. W tej sytuacji domniemanie winy w nadzorze powinno być  jej zdaniem wyłączone. Zwróciła też uwagę, że godząc się na bójkę, poszkodowany przyczynił się do powstania szkody w 50 proc.

Trzynastolatek ma już rozeznanie

Mimo  to powództwo poszkodowanego w bójce chłopca  Sąd oddalił jako bezzasadne. Dlaczego? Otóż jak ustalił sąd obaj uczniowie mieli w chwili zdarzenia 15-16 lat, a to oznacza, że - zgodnie z kodeksem cywilnym - działali  z rozeznaniem i mieli  tzw. zdolność deliktową, o której mowa w art. 426 kc. Innymi słowy: można już przypisać  im winę za spowodowaną szkodę.

- Poszkodowany kierując swoje roszczenie przeciwko osobie sprawującej nadzór nad osobą małoletnią w wieku powyżej trzynastu lat  powinien udowodnić sprawującemu nadzór jego własną winę, czyli takie konkretne zaniedbanie w zakresie sprawowania obowiązku nadzoru, które pozostaje w związku przyczynowym ze szkodą. W praktyce będą to wypadki rażących zaniedbań uzasadniających przyjęcie winy własnej nadzorującego  – tłumaczył sąd.

Takich zaniedbań sąd okręgowy nie stwierdził.

Nastolatka nie da się upilnować

Jego zdaniem przyczyną szkody  było ewidentne i rażące złamanie regulaminu szkoły przez obu uczestników bójki,  zaś pracownicy szkoły nie mogli tej szkodzie zapobiec, bo nie sposób kontrolować każdego kroku ucznia. Fakt, że w dniu zdarzenia w gimbusie nie było nauczyciela-opiekuna, nie miał więc wpływu na powstanie szkody.

- Obecność nauczyciela w autobusie, czy nawet na zewnątrz budynku szkoły nie zapobiegłaby szkodzie z uwagi na charakter zdarzenia, które je wywołało i zamiar uczestników bójki. Skoro obaj uczniowie dobrowolnie postanowili pójść w niewidoczne dla nauczycieli miejsce i tam w ukryciu się bić, to przyjąć należy, że zrobiliby to także wtedy, gdyby na miejscu był nauczyciel, tyle tylko, że ukryliby się  gdzieś indziej – zauważył sąd.

W jego ocenie  o braku związku między szkodą a  działaniem lub zaniechaniem gminy przesądza także sam sposób uszkodzenia ciała powoda. - Cios to zdarzenie dynamiczne, trwa nie dłużej niż sekundę, zatem nauczyciel, gdyby nawet był w pobliżu, nie mógł szkodzie zapobiec – tłumaczył sąd.

Wyrok nie jest prawomocny

Bójkę  sprowokowały słowne zaczepki jednego nastolatka pod adresem drugiego w czasie jazdy szkolnym gimbusem. Wbrew gminnemu regulaminowi dowożenia uczniów, w gimbusie  nie było żadnego nauczyciela, który powinien opiekować się młodymi ludźmi od chwili ich wejścia do autobusu do momentu przekazania ich szkole.  Po wyjściu z autobusu chłopcy poszli w ustronne miejsce na szkolnym boisku  i tam się pobili. Niestety, dla jednego z nich bójka skończyła się wyjątkowo nieszczęśliwie -  urazem moszny. Lekarze musieli  usunąć chłopakowi 2/3 prawego jądra, a nie wykluczali, że straci całe.

Pozostało 88% artykułu
Nieruchomości
Posiadaczy starych kominków czeka kara lub wymiana. Terminy zależą od województwa
W sądzie i w urzędzie
Prawo jazdy nie do uratowania, choć kursanci zdali egzamin
Prawo karne
Przerwanie wałów w Jeleniej Górze Cieplicach. Jest stanowisko dewelopera
Prawo dla Ciebie
Pracodawcy wypłacą pracownikom wynagrodzenie za 10 dni nieobecności
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Prawo pracy
Powódź a nieobecność w pracy. Siła wyższa, przestój, czy jest wynagrodzenie