34 osoby wciąż pozostają w szpitalu, po tym jak tydzień temu w wyniku ekstremalnych turbulencji na pokładzie samolotu Singapore Airlines lecącego z Londynu do Singapuru zginęła jedna osoba. W wypadku, który zmusił maszynę do awaryjnego lądowania w Bangkoku rannych zostało co najmniej 71 pasażerów, z czego siedem krytycznie.
Ekstremalne turbulencje. Co się stało z samolotem linii Singapore Airlines?
Tak niebezpieczne incydenty są na tyle rzadkie, że linie lotnicze zwykle nakazują pasażerom używanie pasów jedynie przy złych warunkach pogodowych. Jednak zdarzają się coraz częściej, o czym najlepiej świadczy fakt, że w ciągu ostatniego tygodnia podobna sytuacja wystąpiła w czasie rejsu z Dohy do Dublina - rannych zostało 12 pasażerów.
Czytaj więcej
Po wypadku, w którym życie stracił jeden pasażer, a ponad stu zostało rannych Singapore Airlines zaostrza zasady bezpieczeństwa i zastanawia się, co można poprawić.
Choć jedyna ofiara śmiertelna obu tych zdarzeń to pasażer, który najprawdopodobniej zmarł na skutek zawału serca, to ciężkie obrażenia tak wielu osób wcale nie są przypadkowe. Jak w rozmowie z agencją Bloomberg przyznaje lekarz Rohan Laging z australijskiej sieci medycznej Alfred Health, nieprzypięci pasami pasażerowie są w takich sytuacjach poddawani ogromnym siłom pionowym.
Według niego są one porównywalne do tych oddziałujących przy upadku z drabiny głową w dół czy skoku do betonowego basenu z płytką wodą. Uderzenie w sufit kabiny może powodować poważny uraz kręgosłupa, uraz głowy, a w wyniku gwałtownego zatrzymania także urazy narządów wewnętrznych. Najbardziej narażone są osoby starsze, używające leków rozrzedzających krew oraz cierpiące na dodatkowe schorzenia.