– Inni działają, a my unieważniamy przetargi. Nie mamy nowych inwestycji ani widoku, bo wszystko zostało właśnie odwołane. Tak tracimy możliwość utworzenia silnego rynku zbożowego, benchmarku w rejonie, do którego by się wszyscy odnosili, po ile jest dziś zboże w portach w Gdańsku czy Gdyni – mówi Przemysław Błażejewski, ekspert z firmy BTS Brokers, jednej z największych polskich brokerów zbożowych.
Skrajne upolitycznienie polskiego rolnictwa wpływa na decyzje inwestycyjne, które mogłyby poprawić potencjał eksportowy zboża, bo coraz więcej jest wskazówek, że za odwołaniem przetargów na dzierżawę tych terminali stoją przesłanki polityczne, które pod zasłoną bezpieczeństwa państwa przemycają inne interesy.
Terminal zbożowy w Gdańsku nie powstanie
W marcu został odwołany rozstrzygnięty już przetarg na dzierżawę działki pod terminal zbożowy w Gdyni, dwa dni temu zarząd portu Gdańsk odwołał bez podania przyczyn przetarg na najem działki, gdzie miał powstać agroteminal głębokowodny. Dlaczego? Czekamy na oficjalny komentarz portu. Uruchomienie tych dwóch terminali mogłoby dopuścić do polskich nabrzeży największe na świecie masowce i zmniejszyć koszty transportu, zwiększając w efekcie atrakcyjność polskiego zboża.
Czytaj więcej
Klucz do rozwiązania problemów polskich rolników z ukraińskim zbożem leży w ręku celników i branży transportowej.
Dlaczego te terminale są ważne? Żeby Polska była w stanie słać w świat coś więcej niż własne zboże, czyli by zarobić na wejściu Ukrainy do UE. Dziś porty mogą wyeksportować 10 mln ton zbóż rocznie, to tyle, ile Polska ma nadwyżki eksportowej. Ok. 40 proc. z tego wyjeżdża na kołach i koleją. Infrastrukturę przeładunkową nawet życzliwi nazywają „archaiczną”. Ukraina nie jest skazana na nas, to Polsce powinno zależeć na tranzycie, bo przed wojną ten sąsiad nie kierował swojej produkcji do nas. Sam wielki port w Odessie miał potencjał przeładunkowy wszystkich polskich portów.