Przewoźnik informuje, że podczas strajku będzie w stanie wykonać co najwyżej 10-20 proc. połączeń, a pasażerowie w Niemczech nie będą mogli przesiąść się do pociągów, bo Deutsche Bahn też strajkuje i jednodniowy protest wydłużył się do 48 godzin.
Reprezentowani przez związek Ver.di pracownicy domagają się podwyżek o 12,5 proc., przy tym nie mniej niż 500 euro miesięcznie, chcą też jednorazowego bonusa w wysokości 3 tys. euro. Oferta Lufthansy jest o wiele skromniejsza i zatrzymuje się na 10-procentowej podwyżce, w dodatku rozłożonej w czasie.
Czytaj więcej
Strajk niemieckiego przewoźnika Lufthansa miał trwać dwa dni — 7 i 8 marca. Teraz wiadomo, że będzie to 60 godzin, a z powodu protestu obsługi naziemnej może ucierpieć nawet 200 tys. pasażerów. W tym samym czasie ma też protestować niemiecka kolej.
Rekordowe wyniki Lufthansy
Słabo to brzmi w sytuacji, kiedy akurat dzisiaj niemiecki przewoźnik pochwalił się zyskiem operacyjnym za 2023 rok w wysokości 2,7 mld euro, przy przychodach 35,4 mld euro, czyli wyższych o 15 proc. niż w 2022 roku. W 2023 Lufthansa przewiozła 120 mln pasażerów, o 20 proc. więcej, niż rok wcześniej. A teraz dziękuje 100 tysiącom pracowników za wsparcie i zapewnia, że nadal będzie uczestniczyła w konsolidacji branży lotniczej, kupowała nowe samoloty i postawi na ekologię.
Tyle, że właśnie teraz 25 tysięcy z tych 100 tysięcy pracowników, którym Lufthansa jest wdzięczna za odniesiony sukces finansowy i przewozowy, protestuje na niemieckich lotniskach. Ma to być nacisk na pracodawcę przed kolejną rundą negocjacji zapowiedzianą na 13 i 14 marca. Negocjatorzy ze strony przewoźnika mają już świadomość, że obecne protesty uderzą w wyniki finansowe linii. Prognoza marży zysku na 2024 została już obniżona z 8 do 7,6 proc.