Amerykański samolot E-6B Mercury został nazwany „samolotem dnia zagłady”, ponieważ jest powietrznym punktem dowodzenia i łączności, który ma odgrywać kluczową rolę podczas wojny nuklearnej. Według Pentagonu samolot umożliwia dowództwu USA komunikację z bronią strategiczną i niestrategiczną, w szczególności z arsenałem nuklearnym. Dzięki pokładowemu systemowi kontroli startu (ALCS) możliwe jest więc wystrzeliwanie naziemnych pocisków balistycznych.
Wyprodukowana w październiku 1998 r. przez koncern Boeing maszyna kosztowała 141,7 mln dol. Egzemplarz, który wylądował w Islandii został całkowicie zmodyfikowany w 2003 roku - informują na swojej stronie amerykańskie siły powietrzne. Ma wyposażeniu jest 20 takich maszyn. Stacjonują w bazie Tinker w Oklahomie.
Czytaj więcej
Aż o połowę wzrósł w Rosji popyt na Viagrę. To reakcja na zapowiedzi wstrzymania importu tego środka wspomagającego potencję u mężczyzn.
Do 1991 roku „samoloty dnia zagłady” armii amerykańskiej były w powietrzu niemal nieprzerwanie przez 30 lat, ale koniec zimnej wojny i cięcia budżetowe spowodowały zmianę podejścia – zostały przeniesione do naziemnej gotowości bojowej Loty przeprowadzane są wyrywkowo u zachodnich i wschodnich wybrzeży Stanów Zjednoczonych.
Dzień wcześniej, 28 lutego, Rosja zawiesiła udział w Traktacie o redukcji zbrojeń strategicznych (START) ze Stanami Zjednoczonymi. Biały Dom zadeklarował, że jest gotowy do wznowienia rozmów.